Dżok. Legenda o psiej wierności, Barbara Gawryluk, il. Iwona Cała


Ta historia wydarzyła się naprawdę. Był pies i był jego pan, który zasłabł w okolicy ronda, skąd zabrała go karetka. Pan nigdy już nie wrócił. Ale pies czekał. Cały rok.

Unikał ludzi, uciekał hyclom i bez względu na pogodę, czy deszcz czy mróz wiernie tkwił na środku ronda. Bo pan przecież w każdej chwili mógł po niego wrócić. Psem zaczęli interesować się ludzie. Ci, którzy przejeżdżali tędy do pracy, stojący na przystanku, sprzedający w kioskach i sklepach. Pies miał dostarczaną wodę i jedzenie, a kiedy przyszły duże mrozy, ponoć pojawiła się i buda....Zachowanie Dżoka wzruszało i dziwiło.

Po roku pies zaufał jednej z opiekujących się nim kobiet (Marii Müller, żonie Władysława Müllera) na tyle, że nie tylko pozwalał jej się głaskać, ale któregoś razu dał sobie założyć obrożę i zaprowadzić do jej domu. Po kilku latach pani Maria zmarła, a pies uciekł i ponoć zginął pod kołami jadącego pociągu...

Mieszkańcy Krakowa i miłośnicy psów  poruszeni historią Dżoka mimo początkowej niechęci władz miasta doprowadzili do tego, że powstał pomnik, wykonany przez prof. Bronisława Chromego (odsłonięty 26 maja 2001 roku na bulwarach wiślanych w Krakowie) – przedstawiający psa, wyciągającego w kierunku widza lewą łapę. Pies znajduje się wewnątrz rozłożonych ludzkich dłoni. Napis na pomniku znajduje się napis w językach: polskim i angielskim: Pies Dżok. Najwierniejszy z wiernych, symbol psiej wierności. Przez rok /1990-1991/ oczekiwał na Rondzie Grunwaldzkim na swojego Pana, który w tym miejscu zmarł.

Tę historię opowiada – pięknie - Barbara Gawryluk, a ilustruje Iwona Cała. Wzruszenia, łzy gwarantowane. Książka ta powinna być lekturą obowiązkową dzieci - uzmysławia, jak wspaniałymi towarzyszami są zwierzęta, jak bardzo są mądre i kochające. Moglibyśmy się od nich wiele nauczyć.






Barbara Gawryluk "Dżok. Legenda o psiej wierności", 
ilustracje Iwona Cała,
Wydawnictwo Literatura, 
Łódź 2007.

Komentarze

  1. Niedawno czytałam o pomniku Dżoka.
    Książeczka ładna, ale chyba bym płakała czytając ją dziecku.
    Ten pan jest bardzo podobny do Pana Kuleczki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie powinnam tego głośno mówić, ale ja często mam łzy w oczach czytając wzruszające czy smutne/refleksyjne książki dla dzieci (i nie tylko). Czasem jedno zdanie powoduje, że coś łapie mnie za gardło. Tak mam ;)
    Dżoka czytałam Frankowi - co wieczór chciał do niego wracać, przeżywał los psa, moment, kiedy pan zasłabł na spacerze..."Jak to umiera?" Książka zrobiła na nim wrażenie, ale jakoś poukładał to sobie. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. O - fragment tej książki jest w podręczniku do j. polskiego do czwartej klasy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasz dyżurny wyciskacz łez. Piękna, mądra i niezwykle wzruszająca książka. Uwielbiamy do niej wracać:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz