Warsztaty z Józefem Wilkoniem w Badecie


Dla warsztatów z Mistrzem jestem w stanie zrobić dużo, nawet jechać na nie po nieprzespanej nocy z oczami otwartymi na zapałki!

Chłopaki zaliczyli drzemkę w samochodzie, dlatego też na spotkanie weszli w minorowych nastrojach. Kaptury na głowy, spuszczony wzrok i wieki foch. Na szczęście farby w sprayu otrzeźwiły ich skutecznie, wręcz wpadli w twórczy szał. Działali z takim zaangażowaniem, że trzeba będzie myć ściany (zadaniem było, namalować muzykę...) - mam nadzieję, że nasze twarze nie zawisną przy wejściu do księgarni z podpisem: „Tych osób nie obsługujemy”.

Pan Józef Wilkoń skutecznie rozbudzał artystycznego ducha tkwiącego w młodych adeptach sztuk plastycznych, żartował, opowiadał, malował, komentował... A w tle Vivaldi - osobiście utożsamiam się z dziadkiem Elektronem, bo bardziej przemawia do mnie Jagger i spółka, jednak doceniam, doceniam! Nastrój był!

Po warsztatach jeszcze szybkie ciacho i i radość Stasia - w czasie konsumpcji stracił górną jedynkę i już zaciera łapki na tę Zębuszkę, która nie może przeoczyć tego wydarzenia ;)
Ja opuściłam Badet z kolejną książką. Do kolekcji doszła mi Baśń o rumaku zaklętym Bolesława Leśmiana, przepięknie zilustrowana przez Józefa Wilkonia.
***
A tak w ogóle to marzy mi się taki Badet w północnej części Warszawy, i to po tej drugiej stronie Wisły. Dlatego jednym z moich urodzinowych życzeń jest: rozwijajcie się, kochani, rozwijajcie i otwierajcie w innych dzielnicach! 


Komentarze

  1. Spotkamy się z Józefem Wilkoniem we Wrocławiu już pod koniec maja, nie mogę się doczekać normalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nam też się marzy Badet na północnym-wschodzie ;) Czyżbyście Maczki urzędowały gdzieś niedaleko? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz