Mały Koko Smoko idzie do szkoły, Ingo Siegner

Antek do szkoły absolutnie nie idzie i już! Nie, bo nie! Opór jest duży, i nie słabnie. W skrytości ducha przybijam z nim piątkę, jednak oficjalnie i zewnętrznie jestem tą, która tłumaczy, zachęca, a 1 września...  niestety, zaprowadzi. 

Jestem przeciwniczką wysyłania sześciolatków do szkoły. Osobiście zbierałam podpisy, które z milionem innych zostały przemielone i przerobione na coś, czym pewnie możemy się teraz ... itd. Jednak moje dzieci do szkoły pójdą. Kolejny rok prywatnego przedszkola w czasach, kiedy frank szaleje, zwyczajnie nie wchodzi w grę. A posyłanie chłopaków do zerówki, na rok, poza przyszłą szkołą to fundowanie im kolejnych zmian i chaosu, którego chcemy uniknąć. Obserwując poczynania MENu - czeka ich pewnie jeszcze dużo zawirowań w czasie wieloletniej edukacji. Więc pójdą do szkoły. Jako ten doświadczalny rocznik, bo wierzę, że jednak ktoś pójdzie po rozum do głowy i cofnie tę  "reformę", zauważy, że jednak sześciolatki do naszej polskiej szkoły nijak nie pasują. Tyle o szkole, bo miało być o książce...

 Koko Smoko trafił w nasze ręce w dobrym momencie. Kiedy ta szkoła już wyłania się za zakrętem. Antek uważnie słuchał, i chciał jeszcze, i złościł się, że już na dziś koniec, a potem, że koniec w ogóle. Bo mały smok Kokos podbił jego serduszko, Antoś zaprzyjaźnił się z nim, a przy okazji i z Oskarem - smokiem żarłokiem. A ten smok żarłok, to nie mógł chodzić do szkoły - 
wyobrażacie to sobie? - NIE MÓGŁ, rodzice mu nie pozwalali, bo smoki żarłoki nie muszą się uczyć. Po co, skoro przez całe życie tylko polują i jedzą, polują i jedzą... ale on chciał! Sam chciał! Uwierzycie??? Antek nie mógł wyjść ze zdumienia i słuchał... Hmmm, może w tej szkole nie będzie tak źle, skoro taki Oskar, którego boją się nieco smoki ogniste, ucieka się do sposobu i idzie do tej szkoły, po cichu, w tajemnicy przed rodzicami? Idzie pierwszy raz, i wraca, bo zwyczajnie jest fajnie?

Kokos i przygody jego szkolnych kolegów, ta wyprawa na tratwie i rzeczy, których się dowiedział i ciągle uczy - to wszystko pozwoliło Antkowi i Stasiowi zobaczyć tę placówkę edukacyjną w nowym świetle. I za to osobiście jestem autorowi wdzięczna. A Franek, który można rzec, że zęby już na szkole zjadł, też nadstawiał uszu ;) Oskar ma też brawa od nas, bo nauczył się czegoś, czego miał się nie nauczyć - zaskoczył tym siebie i swoich rodziców. Więc można, tylko trzeba chcieć!

Ilustracje -  przyjemne, przyjazne, Choć muszę przyznać, że okładka nie zachęciła mnie do  książki, jednak im dalej w las...
A teraz szykujemy się na wyprawę do kina (Koko Smoko lada moment zawita do kin) i dalsze czytanie, bo Ingo Siegner stworzył - napisał i zilustrował - całą serię książek o smoczym bohaterze (mam nadzieje, że wydawnictwo pójdzie za ciosem i po pierwszej części przyjdą kolejne).





Mały Koko Smoko  idzie do szkoły,
Ingo Siegner, tłum. Dominika Julia Umińska,

Wydawnictwo Prószyński i Spółka,

2015.

Komentarze