Czego dowiedziałam się w Kazimierzu


Ostatni dzień naszych - długich w tym roku - wakacji spędziliśmy w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Kazimierz jak Kazimierz, piękny, ale tłoczny; z ciekawymi zaułkami, ale nadal turystyczny ;)
Zapamiętam. Bo.


Pamiątki i pan k.


Ledwie weszliśmy w strefę "zwiedzania", zaatakowały nas stoiska z pamiątkami. Oczopląs i "chcę to, nie, to!, to!, kup mi..." Lubię popatrzeć, niekoniecznie od razu kupować, choć z Kazimierza nigdy nie wyjeżdżam z pustymi rękami. Ale chłopaki rzucili się w te kramy, i to i tamto i jeszcze to... S. ledwie rzucił okiem, już wiedział. Ta zielona "kukiełka", kup mi, chcę ją. Po dorosłemu, racjonalnie pomyślałam, że może później wypatrzymy coś ładniejszego, funkcjonalniejszego, pasującego do pokoju itd... "Wrócimy tu później, najpierw baszta, zamek, spacer, a potem pamiątki". Po baszcie, zamku i innych atrakcjach zostało mi przypomniane, że przecież obiecałaś. Więc tak. Oglądamy. Ale nie. Nie ma co oglądać, bo ma być "kukiełka", nic innego się nie podoba. Ani dzwonek, ani łuk (tata mi zrobił), ani to ani tamto! Ale może jeszcze tu, i tu... Nie. Na jednym z kramów, pan kukiełka jak żywy, no identyczny! I tańszy o kilka złotych. Więc może? Nie, ten ma inne oczy i kokardkę! Inne oczy i kokardkę???? Poddaję się, wracamy do pana kukiełki. Kupujemy. Pan kukiełka w rączkach S. 

I wiecie co? Ta radość dziecka, że ma tego, właśnie tego - jedynego - pana kukiełkę, jest bezcenna! Patrząc w szczęśliwe oczy S., ściskającego pana k., zrobiło mi się głupio, za ten racjonalizm, pragmatyzm, kierowanie się własnym gustem itd...  

Przyjrzałam się panu k. - wielokrotnie - na rynku, na ławce, w kawiarni, w samochodzie, bo pank k. wszędzie z nami był i był widoczny, ważny, na pierwszym planie, "prowadzony" przez właściciela, ściskamy i przytulany - i już widzę! Pan k. jest piękny! Jest niezwykły, i rzeczywiście ma inną kokardkę i oczka! 

Jak ja mogłam tego nie zauważyć?


Pan kukiełka to zielony drewniany żółwik na druciku :)

Mamo, a Ty nie chcesz?


Szał pamiątkowy, wybieranie, uzgadnianie i łzy 
Ja chcę czarnego pająka!!!, Czarnego nie było, był brunatny.
- Jak kiedyś zafarbowałam sobie włosy na czarno, też miałam taki kolor! Miałam czarne włosy, z niebieskim połyskiem, jak ten pająk! - przekonywałam A. 
Więc, kiedy wszystko ustało, nerwy opadły, a my grupkami oddaliliśmy się od kramów, mój najstarszy syn zapytał:
- Mamo, a dlaczego ty nie kupiłaś sobie żadnej pamiątki? Nie chciałaś?
Widząc moją, zaskoczoną pytaniem, minę - odwrócił się na pięcie i pobiegł. Po chwil wrócił, dzierżąc w dłoni coś - coś, co kupił za swoje, z trudem uzbierane, pieniądze. Ścisnęło mnie w gardle. Już mam pamiątkę z K. 
Najpiękniejszą.



Komentarze

  1. Jeszcze nigdy nie byłam w Kaziemierzu...w ogóle jakos tak na wschód od Łodzi jeszcze nie byłam, a wiem, że są tam piękne miejsca :) Ostatnio czytałam o Magicznych ogrodach koło Janowca.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli nigdy nie byłaś w Kazimierzu - pojedź koniecznie! To piękne miejsce, kiedyś, jeszcze w czasach licealnych i po - kochałam je gorąco i często tam bywałam, teraz przeszkadza mi trochę tłum i turystyczny klimat, dlatego najchętniej jeździłabym tam tylko jesienią albo wiosną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach.. i Kazimierz chcemy zobaczyć... Ciągle w planach... A pamiątkowy szał :-) Skąd my to znamy? Mój Młodszy z nad morza przywiózł cały karton pamiątek. Miał swoje pieniądze i zaszalał! A Starszy patrzył tylko kpiąco, bo już z tego wyrósł...;-)
    Twoja pamiątka z K. najcenniejsza :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz