Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych i starszych, Marianna Oklejak


Zachwyt! Że taka książka pojawiła się na naszym rynku, że tak zilustrowana i na taki temat. Kurier przyniósł ją kilka godzin temu, a ja ciągle nie ochłonęłam. Mamo, co masz, pokaż, co to, co to za książka? - chłopaki zaglądali mi przez ramię, po każdym moim okrzyku, ochu i achu, bardziej zaciekawieni. A ja się zakochałam!

Tradycje ludowe w Polsce są takie bogate i ciekawe, odzwierciedlają naszą historię i obyczajowość, a mimo to były przez lata zepchnięte na margines. Jakbyśmy się wstydzili naszego dziedzictwa, folkloru. Nie będę drążyć problemu, czyja to wina. Na pewno późne czasy PRL-u  nie były łaskawe dla polskich obrzędów, ludowych tradycji - wszystko co tradycyjne, ludowe, wiejskie, kojarzyło się z czymś negatywnym, gorszym. To obciachowe, trąci cepelią...Też spotkaliście się z takimi opiniami?

Obecnie, w czasach globalnej wioski jest jeszcze trudniej hołubić nasze zwyczaje, tym bardziej, że są spychane na bok przez pozornie atrakcyjniejsze, zachodnie..  Ale czuć powiew dobrego wiatru, jakiś zwrot - coraz więcej ludzi wraca do korzeni, natury, prostoty. 

Książka Marianny Oklejak, która leży przede mną i od której nie mogę oderwać oczu,  jest perłą - więcej takich, a folklor z całym swoim kolorytem gotów wejść znowu nie tylko pod strzechy, ale i dachówki, a nawet zielone dachy ;)
Te kolory - ta książka śpiewa kolorami, oglądasz i czujesz rytm wystukiwany obcasami, te oberki, wirujące kolorowe spódnice, falujące warkocze, czysta energia! Zawsze miałam słabość do zestawień kolorystycznych na ludowych strojach, mocnych, soczystych. Teraz jest ona spotęgowana!

Cuda wianki, autorska książka Marianny Oklejak, przenosi czytelnika w sam środek polskiej tradycji ludowej. To mały fragment, bardziej zapowiedź, co tam dalej się kryje, ale tak atrakcyjny, że chce się więcej. Książka to przemyślana całość - opowieść z miłością w tle - oddająca zachwyt autorki nad różnorodnością naszej sztuki ludowej, obrzędów, staropolskich zwyczajów, sztuki (ornamentów, dekoracji), strojów, przedmiotów użytkowych i przekazująca go dalej... Te wycinanki, te charakterystyczne symbole, barwy... Tekstu tu niewiele, poza podpisami pod konkretnymi ilustracjami, objaśniającymi, co widzimy  - mamy tu jeszcze rozrzucone fragmenty przyśpiewek.


Książka dla dzieci i dorosłych. Bardzo nowoczesna, bardzo polska, świeża, bardzo nasza. Koronkowa robota!




Cuda wianki,
Marianna Oklejak, 

Wydawnictwo Art Egmont, 
2015

Komentarze

  1. W PRL folklor byl wspierany, istniala Cepelia, nie wiem czy dalej istnieje, ale chyba nie, kazdy mial w domu jakies cepeliowskie wyroby i nie bylo to obciachem. Sama nalezalam do zespolu tanecznego, gdzie tanczylismy tance ludowe. W ksiazkach, Misiu I Swierszczyku, czytankach szkolnych przewijaly sie legendy I basnie z roznych regionow Polski. Dopiero dzisiaj jestesmy wpatrzeni w Zachod, a w ksiazkach dla dzieci dominuje literature skandynawska.
    Z kdsiazek o polskich zwyczajach polecam serie "Ocalic od zapomnienia" np. Polskie obrzedfy I zwyczaje doroczne", "Polskie stroje ludowe" i inne. Nie jest to seria dla dzieci ale ma duzo ilustracji i zdjec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cepelia istniała, czy istnieje nie wiem. Co do reszty: mam wrażenie i z tego co osobiście pamiętam, to sztuka ludowa była niegdyś postrzegana jako coś kiczowatego, zaściankowego. Na pewno nie wszędzie, jednak młodzi (nie tylko młodzież, ale i dorośli) przeważnie odrzucali ją.. Te stroje, makatki itd
      " [Za Gierka] Nastąpił znaczny wzrost ilościowy, komercjalizacja, masowa produkcja dla odbiorcy miejskiego i zagranicznego, spłycenie, „upaństwowienie”. Skutkiem tego szybko się odbiorcom przejadła i pod koniec lat 70. coraz częściej była pośmiewiskiem" - cyt. Antoni Kroh, literat i etnograf, tłumacz i historyk kultury, http://histmag.org/PRL-glownym-mecenasem-i-animatorem-sztuki-ludowej-11311)

      Teraz to się zmienia,zaczynamy doceniać to, co nasze. Widać ciekawość także tą częścią naszej historii/kultury.

      Usuń
    2. "Wielki" sklep "Cepelia" jest w samym centrum Warszawy. ;) Ludzie tam wciąż kupują. Ludzie wciąż tańczą tańce ludowe - zespoły są też na uczelniach, czy to UW, Politechnika Warszawska, SGGW. Podobały mi się akcje typu "Wytnij Hołubca" etc. Młodzież nadal udziela się w zespołach tanecznych (jest jeden niedaleko).
      Jeśli chodzi o książki, uważam, że te wydawane za PRLu były bardziej zróżnicowane. Ja się cieszę, że w literaturze dla dzieci pojawiły się skandynawskie lektury - przynajmniej pewne ważne tematy są poruszane. Chociaż chciałabym by np. japońskie bajki w których postacie dostają "odpowiednią zapłatę" za swoje uczynki były ciut popularniejsze.
      Moją ulubioną książką z bajkami była "Gałązka z drzewa słońca" (baśnie cygańskie).

      Usuń
    3. Japońskie bajki - możesz coś polecić? Książki za PRLu były dobrze ilustrowane, osobiście czekam na kilka wznowień :) A Gałązkę chyba kojarzę, ale żeby się upewnić musiałabym ją ponownie przeczytać ;)

      Usuń
    4. Czy mogę coś polecić. Hmmm, dobre pytanie. Jako orientalistka znam sporo japońskich legend, ale w tej chwili żadne polskie wydanie baśni/bajek z Japonii nie przychodzi mi do głowy. Brzoskwiniowy chłopiec (Momotaro) walczył z demonami razem z towarzyszami-zwierzętami, Urashima Taro itd. itp.
      jak coś konkretnego wpadnie mi w oko, dam znać.

      Usuń
    5. Z basni japonskich dostepna jest 'Bezpowrotna gora' i 'Ryzowe ciasteczko'.

      Usuń
    6. Dziękuję! Będę się rozglądać :)

      Usuń
  2. Wygląda na super książkę, chętnie bym kupiła. Nigdy nie rozumiałam niechęci do Cepelii. Wersję anglojęzyczną chętnie bym też zakupiła, żeby wziąć na prezenty na wyjazdy.

    Może masz jakiś pomysł na książkę na Zaduszki/Dziady? Tak w ramach nie-zachłystywania się zachodnimi tradycjami. http://rozneczytanie.blogspot.com/2015/10/czytam-na-zaduszki.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam kiedyś o książkach o śmierci http://makiwgiverny.blogspot.com/2014/10/o-smierci-w-ksiazkach-dla-dzieci.html
      Na książkę mówiącą konkretnie o samych Zaduszkach/Dziadach/Wszystkich świętych nie natknęłam się...

      Usuń
    2. Dzięki za link, z przyjemnością zerknęłam. Nie chodzi o same książki o Zaduszkach czy o śmierci. Ja np. w ramach Zaduszkowego czytania sięgam po zmarłych autorów.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. To ja już chyba wiem, co sobie zamówię u Mikołaja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najpiękniejsza premiera tej jesieni. :) A wersja anglojęzyczna faktycznie byłaby strzałem w dziesiątkę. Egmont - gigant wydawniczy - zdecydowanie powinien ją rozważyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że i polska wersja będzie jednym z częściej wręczanych prezentów "z Polski". Fajnie, gdyby do książki doklejona była też płyta muzyczna!
      A Egmont coraz bardziej mnie zaskakuje, na plus oczywiście :)

      Usuń
    2. O! Taki "Dansing" Tęgich Chłopów :D

      Usuń
  5. W latach 80 tych czyli moich szkolnych rzeczywiscie sztuka ludowa była pomijana, ignorowana. Nie daj Boże ktoś tańczył w ludowym zespole, wtedy lekki uśmieszek pod nosem, bo co innego było na tzw. fali. Nie rozróżnialismy stylu śląskiego, kurpiowskiego, świętokrzyskiego - to wszystko było pod wspólnym mianownikiem. Myślę, że moda na folk to dopiero 21 wiek. Ale moda to jedno a wiedzą to druga sprawa. Nam chustę w piękne herbaciane róże na czerwonym tle, ale z którego stylu zaczerpnięty motyw?
    Zatem cieszę się, że jest książka, która coś przybliża i zachęca do dalszych poszukiwań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie sztuka ludowa kojarzyła się z Cepelią, która też kojarzyła się tak sobie. W szkole o sztuce ludowej nie padło nawet słowo... W bajkach pojawiały się te kolorowe spódnice (np. Pyza na polskich dróżkach) , w jakiś programach rolniczo-wiejskich jakieś starsze panie w chustkach przemykały i tyle...
      Kilkanaście lat temu znalazłam się na koncercie Mazowsza, jak zaśpiewali Rozkwitały pęki białych róż, miałam łzy w oczach...

      Usuń
  6. Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz