Odrabianie lekcji z dzieckiem - poradnik dla rodziców [tekst przygotowany z psychologiem z Centrum Busola]



- Chłopaki, lekcje!
Nie słyszą. Grają w coś. Siedzą. Rysują. Przyszli z dworu albo na dwór się wybierają. W ferworze życia, a tu matka z takimi tekstami wyskakuje...
- Lekcje!
Cisza.
- !- dopiero kiedy mój głos wchodzi już na wyższe rejestry, słyszę:
- Zaaaaraz...
albo obrażeni burczą:
- Nooo dooooobrze już...

A kiedy już usiądą - jest rach-ciach i radość w głosie:
 - Już!
Jeśli mam dużo samozaparcia i przelecę te przez wszystkie zeszyty, książki, karty pracy okazuje się, że nie takie już. Wtedy jest zdziwienie:
- Jeszcze to? O rany, zapomniałem!
albo
- Tego nie było! To nie na jutro! To stara praca domowa, już nie muszę...

Chłopaki nie mają problemu z samym odrabianiem - jak już zasiądą to idzie. Problem jest w chęci, zebraniu się, koncentracji. Przecież tyle jest ciekawszych rzeczy do zrobienia, a tu jakieś głupie lekcje trzeba odrabiać. To jest nudne.
Czasem jestem oazą spokoju i radości. Delikatnie przypominam, z uśmiechem podsuwam książki. A czasem cholera mnie bierze, no bo ileż można przypominać, zaganiać. No żeż, ja już szkołę skończyłam (dzięki Ci Panie Boże!). Jak znaleźć złoty środek, a jeszcze lepiej, co zrobić, żeby SAMI pamiętali bez przypominania (no dobra,po jednym napomknięciu). Żeby nie zostawiali książek czy zeszytów, w których jest praca do odrobienia w szkole (oj, zapomniałem), czy łaskawie zapisywali to, co nauczycielka zadaje? No żeby zwyczajnie byli bardziej obowiązkowi?.


***


Odrabianie lekcji...Temat rzeka, u jednych nie wzbudza większych emocji (szczęściarze), u innych - ból brzucha. Jeśli jesteście w tej drugiej grupie - zapraszam do przeczytania tego tekstu. Niebawem będę miała prezent - zaproszenie dla jednej osoby na spotkanie z psychologiem w Centrum Busola. 

Tekst powstał we współpracy z  moją przyjaciółką - Dominiką Ambroziewicz-Wnuk, psychologiem z Centrum Busola.Gdybym napisała go sama - byłby opisem, jak wygląda to u nas razy cztery - doświadczenie mamy spore, czasem jest zabawnie, czasem strasznie ;)  Nie omijają nas wpadki, a czasem rozbijamy się o góry lodowe. Dlatego zapytałam specjalistkę - może ta wiedza Wam też się przyda.
Możecie też, jeśli macie jakieś pytania do psychologa związane z tematem - zadać je w komentarzu: Dominika Ambroziewicz-Wnuk obiecała, że odpowie :)


Po co są prace domowe?



Mają nauczyć dziecko systematyczności, to także ćwiczenie samodyscypliny, koncentracji, sprawdzenia i utrwalenia wiedzy. Tak na marginesie: zastanawia mnie efektywność takich działań, szczególnie gdy dziecko wraca ze szkoły po 9 godzinach (zajęcia na świetlicy też męczą). Czy po trudnymi długim dniu w pracy, chcielibyście jeszcze pracować w domu??? Ale prace są, i w zerówkach i w pierwszych - nie mówiąc o kolejnych - klasach. Więc nie ma co dyskutować nad ich sensownością, tylko zakasać rękawy i odrabiać...

W pierwszych klasach prace domowe to szlaczki, pisanie literek, dzielenie wyrazów na sylaby, głoski, litery, pisanie prostych zdań, dodawanie, odejmowanie itd. Wiele zadań dziecko ma w ćwiczeniach, gdzie musi coś uzupełnić, narysować, pokolorować. Tu problemem jest jak zagonić dziecko do lekcji, kiedy ono woli się bawić albo jest zmęczone - każdy byłby, wracając ze szkoły o godz. 17.

Rodzic jaki jest....


Rodzice, z moich obserwacji, dzielą się na kilka typów.

- Odrabiających lekcje razem z dzieckiem, a często i za dziecko, Stoją mu nad głową i dyktują, co ma robić... .

- Unikających: odrobiłeś lekcje? nie? to idź odrób. Zrobiłeś? To dobrze.

- Nachalnych: czytają polecenia, nim dziecko zdąży je odnaleźć, kontrolują każdy ruch ołówka, czuwają nad każdą kropką i przecinkiem. Dziecko nie może oddechu złapać bez pomocy rodzica.

- Nerwusów: nie umiesz tego? no pomyśl, matko jedyna, przecież to takie proste!

- Perfekcyjnych ... stoją nad dzieckiem, każą poprawiać, ścierać, poprawiać, aż będzie idealnie, czasem dwie godziny, czasem trzy, odrabianie lekcje staje się traumą na całe życie.

- Czuwających: delikatnie czuwają, kiedy trzeba przypominają, proszeni pomogą, ale w taki sposób, żeby dziecko wpadło na odpowiedź samo. Idealni ;) Czy są tu tacy?

Odnajdujecie się? Przypuszczam, że każdy rodzic odnajdzie w sobie cząstki każdego z wyżej wymienionych. Kwestia dnia...

Jak sensownie wspierać?



Przede wszystkim należy pomóc dziecku odnaleźć się w sytuacji i oswoić z nią. Być rodzicem czuwającym - towarzyszącym. Maluchy szkolne, czyli pierwszoklasiści jedną nogą tkwią jeszcze w przedszkolu, mają prawo zapomnieć, że coś było zadane, nie zapisać czegoś. Rolą rodzica jest czuwać nad dobrym początkiem edukacji i pytać, sprawdzać, przypominać, przeglądać zeszyty, książki. Wypracować dobre nawyki (właściwa postawa przy biurku, porządek wokół itd).

Nie straszmy dziecka lekcjami, nie szantażujmy, nie żonglujmy karami, jak coś zrobi źle, czy zapomni. Jednak czas ochronny kiedyś się kończy - najlepiej wtedy, kiedy dziecko osiągnie jako taką dojrzałość, przyswoi nawyki, wejdzie w rytm.


A co na to psycholog Dominika Ambroziewicz-Wnuk?


- Dziecko powinno odrabiać lekcje samodzielnie. Wtedy samo szuka rozwiązań i nie prosi tak szybko o pomoc rodzica. Samodzielność pozwala dziecku czuć satysfakcję z własnych osiągnięć. Jeśli rodzic za bardzo angażuje się w pomoc to dziecko jest wdzięczne za to, że unika porażek, ale sukcesy też nie należą w pełni do niego. Samodzielnie powinno też sprawdzić pracę, możesz mu zadać pytanie: czy jest zadowolone z efektów czy ma jakieś zastrzeżenia?

Sprawdzaj pracę wtedy, gdy dziecko ma problemy: nie odrabia, robi wiele błędów, albo jeśli cię o to prosi. Jeśli widzisz błędy - możesz je policzyć i zachęcać, by dziecko je znalazło, możesz zakreślić ołówkiem obszar, w którym one się znajdują ­ „w tym kółku masz dwa błędy, odszukaj je i popraw.

Zachęcaj, by odpowiadało na pytania, układało zagadki do materiału. Nie wspieraj nauki na pamięć, jeśli nie jest to celem zadania. Jeśli dziecko ma kontrolę nad swoją pracą domową - rośnie jego motywacja wewnętrzna do nauki i obniża się napięcie przed kontrolą zewnętrzną.

Jeśli towarzyszysz dziecku, nie siedź mu nad głową, nie krytykuj, nie chwal nadmiernie. Jeśli prosi o pomoc -zawsze najpierw spytaj o jego pomysły, jak mu się wydaje, że trzeba to zrobić. Pozwalaj dziecku popełniać błędy, niech uczy się, że są one elementem nauki, a ich poprawianie procesem, który pomaga dojść do celu.

Jeśli czas lekcji jest jedynym, jaki spędzacie w dom razem to myślę, że wtedy nie warto z tego rezygnować, ważne by nie odrabiać pracy za dziecko, z dzieckiem, tylko być przyjaznym elementem „wystroju wnętrza”, a jeśli pomagamy to inspirując dziecko do szukania drogi, do rozwiązania problemu.

Jak odrabiać?


- Warto od początku modelować dobre rozwiązania. Uczmy dziecko planowania tego, co będzie robiło. Porozmawiaj z dzieckiem, dowiedz się, co ma zadane, od czego chce zacząć, kiedy chce skończyć, co jest trudne, co łatwe, czego będzie potrzebowało i postaraj się, by te ustalenia nie zajęły zbyt wiele czasu. Jeśli dziecko nie jest skłonne do opowiadania to zaakceptuj to, nie walcz z nim - radzi Dominika Ambroziewicz-Wnuk.



Kilka pomocnych wskazówek



  • Pierwsze 30 minut to czas najlepszej koncentracji, więc warto, by zabrało się wtedy za to, co wydaje mu się najtrudniejsze, czy wymagające największego wysiłku.
  • Najpierw łatwe zadania, potem trudniejsze – jeśli ma kłopot z motywacją i potrzebuje na początek szybkiego sukcesu.
  • Najpierw trudne, potem łatwe – dla tych którzy się szybko męczą i łatwo się rozpraszają.
  • Naucz dziecko „płodozmianu” tzn. zmieniania tematyki i rodzaj aktywności, wtedy nie zmęczy się tak szybko.
  • Bądź wyczulony na potrzeby dziecka, czy jest zmęczone, czy na pewno rozumie?
  • Pozwalaj dziecko co jakiś czas wstać i poruszać się,­ możesz też zaproponować jakieś ćwiczenia jak dziecko potrzebuje przerwy, byle nie na tv czy komputer.
  • Jeśli dziecku trudno usiedzieć przy stole - na chwile niech zmieni pozycję i rodzaj aktywności:­ niech poczyta, recytuje, powtarzać można nawet chodząc (a nawet skacząc, śpiewając piosenki - byle na temat ;)
  • Czasem dziecko musi coś trzymać w ręku, dotykać, czy też podgryzać ołówek – niech tak będzie, to ułatwia mu zapamiętywanie­, pobudza obie półkule.
  • Spraw, aby atmosfera w trakcie odrabiania lekcji była dobra, luźna, czasem zażartuj, stosuj zabawę - ale pamiętaj, żeby nie obśmiać zupełnie wszystkiego, bo wtedy trudniej będzie mu się skupić :)
  • Angażuj dziecko! Niech będzie twórcze, niech wymyśla własne przykłady, historyjki, pytania na klasówkę, pytania do odpytania ciebie, niech rysuje plakaty, układa krzyżówki, czy tworzy komiksy.
  • Niech będzie krytyczne i wyraża swoje opinie, ważne by nie wchodzić w antykoalicje, tylko dać mu szanse ich wyrażenia.
  • Staraj się zmniejszać lęk i nadmierne napięcie, bo ograniczają możliwości poznawcze.


Jeśli pomagasz dziecku to...



  • szukaj przykładów, które dziecko zna z doświadczenia,
  • rozbudzaj ciekawość u dziecka, bawcie się w odkrywców,
  • szukaj pomocy naukowych w internecie, programach popularnonaukowych,
  • pozwól mu popełniać błędy, niech staną się one elementem uczenia się, staraj się by zawsze umożliwić mu samodzielne poprawienie ich,
  • nie strasz! Strach podnosi poziom lęku, ogranicza możliwości poznawcze, wzmacnia motywację zewnętrzną, a skuteczniejsza jest wewnętrzna,
  • nie oceniaj, nie karz – staraj się opisywać stan rzeczy i mówić czego oczekujesz, karanie wycisza chwilowo niepożądane zachowania, ale ich nie likwiduje. Zamiast krytyki i kar dodawaj dziecku otuchy,
  • nie porównuj – staraj się mówić dziecku, czego od niego oczekujesz i o tym, że wiesz, że jest w stanie to osiągnąć i że wierzysz w to, że tak się stanie,
  • chwal postępy i zaangażowanie, dostrzegaj sukcesy i starania,
  • nie oczekuj uczenia na pamięć, jeśli dziecko nie rozumie, poczekajcie do jutra może tobie, albo jemu wpadnie do głowy lepszy przykład, może znajdziecie jakieś dodatkowe informacje,
  • pozwól mu wziąć odpowiedzialność za to, co robi i czego nie robi, zachęcaj, proponuj, odwołuj się do reguł panujących w domu – jeśli to nie działa staraj się nie szaleć z bezradności i złości,
  • pozwól mu ponieść konsekwencje – co może oznaczać, że nie odrobi pracy domowej, że dostanie jedynkę,
  • kontroluj złość -  histeria i agresja nie pomogą osiągnąć rezultatu,
  • oczekuj od dziecka tego, co najlepsze, mów mu o tym, a jeśli idzie źle - powiedz to dziecku i czego oczekujesz

Stałość, wytrwałość, cierpliwość, stawianie zadań na miarę poznanych górnych możliwości dziecka przyniesie rezultat już po kilku tygodniach.


Kiedy odrabiać?



Jaki czas jest najlepszy? Czy uczyć dziecko zasiadać do lekcji, zaraz po powrocie ze szkoły, żeby zrobiło i miało spokój, czy pozwolić bawić się i bawić: jeszcze chwilkę mamo, zaraz, aż będzie godzina 20 i czas spać, a tu lekcje nie odrobione?...


- Najlepiej jest odrabiać lekcje o stałych porach, między godz. 15 a 18 (im bliżej 15 tym lepiej).  O tej porze dzieci najlepiej się koncentrują i łatwiej im stawiać czoło stawianym zadaniom. Ważne, aby dziecko wypoczęło po szkole, zmieniło rodzaj aktywności. W weekend – między śniadaniem a obiadem. Jeśli uda się wprowadzić stałe pory, tzn. tak organizować inne aktywności i planować dzień, aby zadania domowe miały swój stały czas w grafiku - po kilku tygodniach dziecko prawdopodobnie zacznie trzymać się tych ram bez przypominania - mówi Dominika Ambroziewicz-Wnuk, psycholog. -Ważna jest stałość, cierpliwość i pozytywna atmosfera towarzysząca ustalaniu reguł.

Przestrzeń wokół dziecka



Są dorośli, którzy dobrze się czują z "artystycznym" bałaganem wokół i zapewniają, że im to nie przeszkadza. Lepiej jednak nie uczyć tego dziecka.

- Samodzielnie to znaczy najlepiej we własnym pokoju bądź własnym miejscu, czy wydzielonej części stołu. W wygodnym i jasnym miejsce, najlepiej czystym i niezagraconym – by nic nie rozpraszało jego uwagi. Ważne, aby nie był włączony telewizor,  komputer czy niesprzyjająca nauce muzyka. W przypadku starszych dzieci w wieku dojrzewania to się zmienia, czasem potrzebują one bałaganu i hałasu do pracy. Znam dzieci, które potrafią odrabiać lekcje w świetlicy szkolnej, samochodzie, a nawet tramwaju, po to by mieć potem czas dla siebie. W przypadku dzieci, które mają małą satysfakcjonujących relacji z rówieśnikami, pewnie większą  korzyścią byłoby ten czas w świetlicy spędzić na wspólnej zabawie. Dzieci, które są w stanie lekcje odrobić  w 5 minut i „na kolanie" prawdopodobnie mają stawiane zadania poniżej swoich możliwości, wtedy warto poszerzać ich horyzonty, zaproponować dodatkowe zajęcia, ale nie zabierać czasu wolnego.




www.centrum-busola.pl


W planach druga część poświęcona błędom naszym codziennym związanymi z lekcjami...


Komentarze

  1. Świetnie! Dzięki za rady, przydadzą się za jakiś czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy i przydatny tekst. Tylko warto czytając go pamiętać, że inaczej traktujemy dzieci zaczynające szkołę, inaczej starsze, bo mam wrażenie, że trochę się te wskazówki w tekście wymieszały. Bardzo podoba mi się zdanie ze wstępnej części tekstu i uważam, że wszyscy rodzice pierwszaków powinni je zapamiętać: "Maluchy szkolne, czyli pierwszoklasiści jedną nogą tkwią jeszcze w przedszkolu, mają prawo zapomnieć, że coś było zadane, nie zapisać czegoś. Rolą rodzica jest czuwać nad dobrym początkiem edukacji i pytać, sprawdzać, przypominać, przeglądać zeszyty, książki." Z mojego doświadczenia, dzieci dopiero zaczynające szkołę zdecydowanie potrzebują dopilnowania, sprawdzania, zachęcania do poprawiania (w granicach rozsądku) kiepsko wykonanych zadań. Z jednej strony daje im to poczucie bezpieczeństwa, ogranicza stres związany z zapomnieniem odrobienia lekcji, czy kiepską oceną przez nauczyciela. Z drugiej strony, podnoszenie poprzeczki (znowu - w granicach rozsądku) stymuluje dziecko do rozwoju, a nie poprzestawania na tym, co daje się łatwo zrobić. Tylko trzeba wyczuć ten moment, kiedy można i należy zacząć się wycofywać i to wycofywanie też powinno być stopniowe, a nie na zasadzie "od dziś radź sobie sam". A poza tym, jak w wielu przypadkach,najtrudniej jest wypośrodkować i nie przegiąć w żadną stronę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie i rodzice maluchów dopiero co rozpoczynających edukacje i starszych. Nie wszystko dla wszystkich - wiadomo, każde dziecko jest inne, innej pomocy może potrzebować i trzeba to brać pod uwagę. Warto kierować się rodzicielską intuicją ;)

      Usuń
  3. To jeden z najciekawszych artykułów jakie zdarzyło mi się czytać.Na pewno skorzystam z rad i bardzo chętnie wypróbuje pomysły. Należy się WIELKIE "DZIĘKUJE".

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny i bardzo przydatny dla mnie tekst, bardzo na czasie :) Mimo, ze córka jest w pierwszej klasie to mają juz zadania domowe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi też mają - czasem nawet całkiem dużo, już w zerówce mieli :)

      Usuń
  5. Moja córka lubi odrabiać lekcje, całe szczęście. Ale dodatkowo jesteśmy szczesciarami, ponieważ ja kończę lekcje, czyli pracę, codziennie przed 13, więc w domu jesteśmy przed 14. Szybkie mycie rąk (Iga jest jeszcze po obiedzie ze szkoly) i siadamy do lekcji, tzn. Ona robi lekcje a ja krążą jak satelita (tak jakoś się utarło, że lekcje córka odrabia w jadalni, a ja w kuchni robię obiad) i z wdziecznoscia przeczytalam ze jestem rodzicem czuwajacym. Pomagam gdy prosi, okazuje zainteresowanie i entuzjazm, gdy koliduje obrazki, sprawdzam pracę gdy mnie poprosi. Ostatnio stwierdziła, ze wszystko zrobiła i nie muszę sprawdzać. Ok, nie sprawdziłam i z pracy była 4 ponieważ Iga napisała "wschud". Ale takie przypadki raktujemy jako doświadczenie, nie nauczkę na zasadzie: "a nie mówiłam, mama musi sprawdzać lekcje" teraz sama sprawdza je dwa razy. Fajnie jest patrzeć jak dziecku obowiązki sprawiają przyjemność, ale pewnie też dlatego, ze nie jest przemeczona, godzina jest idealna i motywacja też bywa ogromną (szybciej wyjdzie na dwór, czy pójdzie się bawic). Ale fakt, ilość prac domowych (córka jest w pierwszej klasie) często przyprawia o zawrót głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozazdrościć godziny powrotu do domu! To połowa sukcesu. Jest czas na wszystko i odpoczynek i lekcje i zabawę... My docieramy ok.18 i robi się problem - bo liczy się przede wszystkim zabawa na dworze :) Co do kontroli - mam tak jak Ty, nie zawsze sprawdzam, podobnie nie ingeruję w pisanie opowiadań, czy choćby kilku zdań. Co najwyżej trochę o tym rozmawiamy - inaczej pisze dziecko, inaczej dorosły. Rozmawiam z nauczycielami - widzą czasem, że dziecko zupełnie inaczej pisze w szkole, a inaczej w domu. Praca ma być pracą dziecka, nie rodzica. Pozdrawiam

      Usuń
  6. Świetny poradnik :) Na pewno wiele mam z niego skorzysta!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny artykuł! A ja mam często "problem" nieco odwrotny: mój ośmiolatek (II klasa) nie ma zadawanych prac domowych. Albo dosłownie jedno ćw na 3 minuty. To bardzo koliduje z uczeniem go systematyczności, wytrwałości w pracy, w nauce. Bo jak już jest coś zadane (w szkole robią materiał w takim tempie, że się wyrabiają często), to jest wielkie halo: jak to tak, on chce iść brykać, jeździć na rowerze, a tu ma siadać i lekcje odrabiać? Widzę coraz większy problem z mobilizowaniem się do lekcji, z koncentracją. Bo jak jest zadawane codziennie, to jest stały rytm, a tak? Może dobrym rozwiązaniem jest dawać mu w te "wolne" popołudnia jakiś dodatkowych zadań? Ale wtedy znów awantura: przecież to nie jest zadane!!! Mam duży dylemat, bo od IV klasy zacznie się inny styl nauki i może być problem...Z drugiej strony: może za rok będzie bardziej dojrzały?

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo nam się przydadzą wszystkie wskazówki! Dziękujemy!

    OdpowiedzUsuń
  9. Niby część zasad jest mi znana ale ogólnie to ciężko się zastosować mi jako rodzicowi do niektórych. Ale lekcje z moimi synkami to ciągłe ; NIEEEEE, CZEMUUUUUU, NIE MOŻNA KRÓCEJ????

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz