Pierwsza Komunia Święta, czyli słów kilka o naszym przyjęciu komunijnym w domu


Ktoś powiedział, że robić przyjęcie komunijne w domu to szaleństwo. Może i szaleństwo, ale dom staje się domem, kiedy nasiąka atmosferą takich wydarzeń i spotkań. I co z tego, że gospodarze cały czas są w biegu — oglądając zdjęcia, wracając myślami do tych chwil, czuję autentyczną dumę. Udało się!


Jednak ten dzień to przede wszystkim przeżycie duchowe. I takie było. Za co jestem ogromnie wdzięczna naszym Ojcom, którzy sprawili, że uroczystość wraz z przygotowaniami zapiszą się naszym dzieciom (i nam, rodzicom!) jako wydarzenie nie tylko doniosłe, ale i radosne.

Nie było egzaminów, zbierania podpisów, stresu i nerwowości — co ma miejsce w tak wielu parafiach. Pięć prób w tygodniu poprzedzającym długi weekend — prowadzonych w taki sposób, że chciało się na nie chodzić. A na koniec piękna, wzruszająca rodzinna uroczystość w małym kościółku dla ok. czterdzieściorga dzieci i ich bliskich. Serce rośnie!

***

Pierwszą komunię — córki - zorganizowaliśmy w domu. Chłopcy mieli 10 dni, ja po cc. Nie wyobrażaliśmy sobie, że moglibyśmy w tym czasie być z dala od wszystkiego, co niezbędne przy takich maluchach, bez dziecięcego pokoju za ścianą. Po tamtym przyjęciu, dla mnie z wielu powodów niezwykłym — naturalną koleją rzeczy było, że i tym razem będziemy świętować w domu. Pierwszą Komunię Św. Franka i ... 7 urodziny chłopaków!

Najważniejszym przedmiotem i mózgiem operacji był mój zeszyt. Zapisywany listami rzeczy do zrobienia i kupienia, pomysłami na dania, a nawet całymi przepisami. Pomazany, pełen przekreśleń i powtórzeń, spraw odhaczonych i tych do załatwienia. Adresów i nazw sklepów. Z rysunkami stołów i ich możliwych ustawień i pomysłów na rozsadzenie gości. Cała przyjęciowa logistyka, mózg operacji, osobisty pomocnik.

Przygotowania zaczęłam w głowie, skrzętnie notując wszystko, co tylko przyszło mi ... do głowy. Jak chciałabym, żeby wyglądał ten dzień. Jakie zaproszenia, kolory na stole, serwetki, dekoracje, menu. Szukanie inspiracji to najprzyjemniejsza część planowania. Powoli, krok po korku, zeszyt zapełniał się pomysłami.

Kilka tygodni przed imprezą zaczęliśmy planować, kiedy, co i jak. Potem przyszedł czas zakupów.

Większość planów udała mi się zrealizować.

Był też pewien akcent ilustracyjno-książkowy. Kiedy zobaczyłam na Instagramie torty Zofii Różyckiej (Alfabet ciast, wyd. Dwie Siostry) wiedziałam, że pieczenie sobie odpuszczę. Torty będą zamówione. I nie żałuję — były nie tylko piękne, ale i pyszne! Takie jak chłopaki chcieli — Franka komunijny o smaku rafaello, urodzinowy Antosia z ... Bobem, Stasia z postacią z Ninjago.



***

Emocje powoli opadają, dom powoli wraca do wyglądu sprzed — a ja siedzę od świtu, piję kolejną kawę, oglądam zdjęcia i uśmiecham się sama do siebie ... Fajnie, że za dwa lata kolejna komunia.



O książkach, które czytaliśmy przed komunią TU









Komentarze

  1. Bylam,uczestniczylam, bylo, wzruszajaco, rodzinnie,pieknie,cieplo. Duze przezycie. Gratulacje dla Mai i Jarka .

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje....wiem.doswiadczylam...3komunie.....4 chrzty....z czego wynika że jeszcze raz....po wieloletniej przerwie za.....3 lata😊 a juz pomysły chodzą po glowie.to może irracjonalne ale jakąś ogromną dumę czuję czytając takie historie jak powyższa....dumę z TAKICH rodziców.....PRAWDZIWYCH...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to bardzo miłe co piszesz! Życzymy pięknej komunii za 3 lata :)

      Usuń
  3. Jestem zdecydowaną przeciwniczką uroczystości rodzinnych w restauracjach. Cieszę się, że też tak uważasz ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, od zawsze, a przynajmniej od kiedy o tym myślę ;)

      Usuń
  4. Cudnie, że domu, że tak pięknie, i że to przeżycie duchowe, a nie na zaliczenie. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, gratulacje i dla Was i ...dla nas :)
    Mąż właśnie przed chwilą odniósł pożyczone krzesła do sąsiadów. Białe tulipany z niedzieli wciąż zdobią stół... Obrusy po pradziadkach (z obu stron) już wyprane i czekają na kolejną okazję.
    Było miło, radośnie, rodzinnie, smacznie ;) i spokojnie mimo nieuchronnych nerwów (moich) przed.
    Powtórka z 3 lata :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, dopiero teraz zobaczyłam Twój komentarz. fajne sa takie domowe spotkania, choć przyznaję nerwy też są (wcześniej i też moje). Nas też czeka powtórka i to podwójna, w przyszłym roku szkolnym, czyli za półtora roku i się na nią już cieszę!

    OdpowiedzUsuń
  7. My stoimy u progu przygotowań do I Komunii drugiego dziecka. Gdy do Komunii szła moja starsza córka mieszkaliśmy w bloku i nie miałam możliwości przygotować przyjęcia w domu, było u naszych przyjaciół w ich starym dworku, ale wszystko przygotowaliśmy sami od zaproszeń poprzez dekoracje, posiłki. Było ciepło i rodzinnie.
    Szczerze to trudno byłoby mi złapać atmosferę przyjęcia z okazji I Komunii dziecka w restauracji, fajnie, że są ludzie którzy myślą podobnie :* Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz