Wiejskie ZOO w Berezce, czyli atrakcje dla dzieci w Bieszczadach


Żadna tam zapora w Solinie czy pływanie rowerkiem po zalewie. Wiejskie ZOO - to była atrakcja, która przyćmiła wszystkie inne! To miejsce, które dzieciaki na długo zapamiętają! Jeszcze w samochodzie wysłuchiwaliśmy achów i ochów. No dobrze, że coś wreszcie wzbudziło emocje, a nie było  tylko "trochę fajne". A pomyśleć, że przejeżdżając obok zastanawialiśmy się: zatrzymać się czy nie? Bo z zewnątrz to tak sobie wyglądało - kilka kur może koza będzie i niewiele więcej, no i te koniki. Zatrzymaliśmy się, na chwilę. Okazało się, że na chwilę się nie da - najlepiej mieć w rezerwie kilka godzin.

Wiejskie ZOO wygląda trochę tak, jakby na szybko ktoś chciał stworzyć atrakcję dla turystów. Proste zagrody, trochę jakby sklecone naprędce, jakaś siatka - nie robi to wielkiego wrażenia, jednak emocje towarzyszące odwiedzającym to miejsce sprawiają, że przestaje się to widzieć. Bo pomysł świetny - nie tylko można oglądać zwierzaki, ale i głaskać, głaskać proszę państwa! To tłumaczy, dlaczego zamiast chwili spędziliśmy tu znacznie więcej czasu.  Znajdzie się parę innych rozrywek dla dzieci złaknionych zabawy, a nie tylko włóczenia się po okolicy. 

Więc przede wszystkim zwierzęta! Duże i małe, ssaki i ptaki. Krowa, konie, kozy, owce, świnia,  króliczki, osioł, nutria, samotny szczur (Stasiowi bardzo zależało, żebym dodała przymiotnik "samotny") i myszka oraz ptaki - kury, kaczki, perliczki, indyki, bażanty, gołębie, pawie,..
Zwierzęta można karmić (wiaderko z mini porcją do kupienia w kasie,  5 zł), i głaskać, tarmosić, przytulać! Moi tak się rozpędzili,że pogłaskali nawet nutrię, nie patrząc na tabliczkę z napisem "zwierzę agresywne". Niektóre zwierzęta bardziej garnęły się do ludzi, inne mniej - tak czy siak radość wielka!
Marysia pierwszy raz w swoim szesnastoletnim życiu widziała na żywo świnię (!)  - i wpadła w zachwyt, serio. Świnia chyba to doceniła, bo nie tylko do niej wyszła, dała się głaskać, ale i takie mini strzelała, że jak nic zostanie królową Instagrama ;) Przy królikach to już szaleństwo! Dawały się nie tylko głaskać, ale i brać na ręce - takiej dawki pieszczot chyba jeszcze w swoim króliczym życiu nie dostały. Dzieciaki przepadły!

 Ale wiejskie zoo nie tylko zwierzakami stoi. Dzieciaki mogą pozjeżdżać z górki na pontonach, pograć w wiejskie kręgle. Jest też wielka proca Angry Birds, trampolina i zjeżdżalnia linowa. Dla mieszczuchów, które to nie wiedzą jak wyglądają warzywa rosnące w ziemi, przygotowano rabatki - wypatrzyłam tam i cukinie i kapustę i wiele innych warzyw rosnących jak Pan Bóg przykazał. Nie zapomniano nawet o klasycznym strachu na wróble odzianym w ludzkie części garderoby :) Można pohasać w zielonym labiryncie i zerknąć jak wyglądają narzędzia rolnicze, czy rzucić okiem na wóz drabiniasty albo studnię żuraw. Można nawet wydoić krowę (co prawda sztuczną, ale jest to też jakaś atrakcja).

Nie zapomniano o dorosłych - można towarzyszyć dzieciom w zachwytach i zabawach, ale można też spocząć na krzesełku czy ławie na jednym z tarasów widokowych i kontemplować górski strumyk (pięknie!), albo posiedzieć przy stoliku pod wiatą (jest na terenie ZOO mały bar, w którym można zamówić coś do jedzenia i picia). Naprawdę polecamy - nasze dzieci chcą tam pojechać jeszcze raz, więc kto wie, kto wie... 



Wiejskie ZOO (wiejskiezoo.pl)
Berezka 30b,
38-610 Polańczyk.

ZOO czynne jest od maja do października. Wszystkie atrakcje w cenie biletu: 9 zł ulgowy, 14 zł normalny (poza przejażdżką konną, 10 zł za 5 min od dziecka)

Komentarze

  1. Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej...Znajomi byli w Bieszczadach z córką i chętnie by tam zajrzeli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze wiedzieć. Ostatnio w Bieszczadach byłam w podróży poślubnej ;-) Trzeba będzie kiedyś zabrać tam dzieci! Ja też przymierzam się do wpisów o ciekawych miejscach dla dzieci, które odwiedziliśmy w czasie urlopu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Miastowe dzieci powinny koniecznie obejrzec takie super ZOO.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz