Misia i jej mali pacjenci, Aniela Cholewińska-Szkolik, il. Agnieszka Filipowska

Dwa taborety ustawiałam na środku pokoju. Zarzucałam na nie białe prześcieradło, pod które wkładałam malutką, płaską poduszeczkę, uszytą przez babcię. Podusia była zielona, w kwiatki. Byłam z niej bardzo dumna. Na talerzyku z pietyzmem kładłam strzykawkę z igłą, nożyczki i nici i bandaż i waciki... I butelkę po zużytym lekarstwie, którą napełniałam wodą, czasem zdarzyło się że i herbatą, jeśli sytuacja wymagała pośpiechu, a do szklanki z niedopitą herbatą było bliżej niż do kranu.
One siedziały na łóżku, w kolejce. Czujnym wzrokiem śledziły każdy mój ruch. Żaba z dziurą w nodze, misiek Stefan ze złamaną łapą, żółta małpa, przywieziona przez mamę z Kielc i malutki Kubuś, pluszak w czerwonym sweterku. Były też lalki, ale im nie poświęcałam aż tyle czasu - plastik nie jest dobrym materiałem do chirurgicznych zabiegów - poza szmacianą Petronelą, która pięknie chłonęła wszystko!
Po przepasaniu się kuchennym fartuchem przystępowałam do akcji - znieczulałam gości, szyłam, nastawiałam... Szwy na okrętkę nobilitowały - każdy jeden po takim zabiegu wyglądał jak weteran wojny chińsko-japońskiej. Ze wstydem przyznaje, że kiedy nie było co szyć - sama dostarczałam sobie roboty rozpruwając czy wycinając dziury. Przecież musiałam na czymś praktykować...

Bo wszystko działo się w czasie, kiedy byłam przekonana, że jak będę duża - zostanę weterynarzem. Zaczytana w "Doktorze Dolittle" praktykowałam w pocie czoła, aż pojawiła się inna lektura, ale o tym może przy innej okazji...

Misia i jej mali pacjenci


Dr Dolittle, klinika weterynaryjna - z Misią mamy coś wspólnego. Po stronie różnic wpisałabym brak dziadka weterynarza i domku na drzewie (który był moim marzeniem i co ciekawe nadal jest...) i...

Misia jest miłą dziewczynką, ma kochających rodziców i dziadka i psa Popika, który nie odstępuje jej na krok. Nie sprawia żadnych problemów wychowawczych, zawsze jest grzeczna, uczynna, obowiązkowa. Ale nikt, poza jej dziadkiem, nie wie że... Tak, Misia ma tajemnicę... Nie, nie przeklina w kącie ani nie wyrywa owadom skrzydełek  tylko ... rozumie mowę zwierząt. Nie obnosi się z tym, bo i tak nikt by jej nie uwierzył,  albo traktował z przymrużeniem oka, tak jak mama traktuje jej zabawy w weterynarza... A przecież Misia wcale się nie bawi, Misia naprawdę niesie pomoc zwierzętom. W domku na drzewie ma prawdziwy gabinet, w którym leczy poturbowane skrzydełka, obite wiewiórcze łapki, opatruje rany i dopaja wycieńczone jeże, przy okazji konwersując z pacjentami o tym i o owym.

Misia z uwagą i szacunkiem traktuje swoich podopiecznych, zjednując ich nie tylko znajomością zwierzęcego języka, ale przede wszystkim ciepłym i serdecznym podejściem. Jeśli historia małej doktor z Kliniki Lipowej sprawi, że czytelnicy będą z większą wrażliwością traktować zwierzęta - jestem za! Poza tym fajnie, że dziewczynki mają swoją kolejną  "dziewczyńską" bohaterkę, która robi coś niezwyczajnego.

Miło się czyta, szczególnie jeśli lubi się opowiastki o zwierzętach z happy endem. Nie przemawiają do mnie ilustracje - choć staranne, pozbawione są tego czegoś, za słodkie, za cukierkowe - nie jestem wielbicielką takiej kreski, ale niewątpliwie wielu będzie się je przyjemnie oglądało.


Niespodziewani goście,
Seria: MISIA I JEJ MALI PACJENCI
Aniela Cholewińska-Szkolik
il.  Agnieszka Filipowska
wyd. Zielona Sowa, 2017
Format: 19.5cm  x 240 cm
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 48
wiek: od 4-5 lat,
cena 19.99 zł

Weterynarz z Kliniki Lipowej
Seria: MISIA I JEJ MALI PACJENCI
Aniela Cholewińska-Szkolik
il.  Agnieszka Filipowska
wyd. Zielona Sowa, 2017
Format: 19.5 cm x 24 cm
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 32
wiek: od 4-5 lat,
cena 19.99 zł.





Komentarze

Prześlij komentarz