Nad rzeką Świder...


Zamiast na wojskową paradę, wybraliśmy się nad Świder. I to był świetny pomysł, choć na ucieczkę z miasta zdecydowało się sporo ludzi. Rzeka jest długa - spacer wzdłuż jej brzegu opłacił się, bo znaleźliśmy swoje miejsce, ustronne, z dala od tłumu. A właściwie miejsca dwa, po jednej i drugiej stronie rzeki  - nim podjęliśmy decyzję trochę pokręciliśmy się z torbami, przez rzekę, rozkładając koce raz tu raz tam.

Rzeka jest piękna - aż żal, że nie wybraliśmy się tu wcześniej! Urokliwe plaże i zakola, piaszczyste albo trawiaste łachy, kręty zielony brzeg. I ta woda - bystra, rwąca, czysta, bez mułu i wodorostów. Idealna do brodzenia, biegania, tym bardziej, że w najgłębszym miejscu - z tych badanych przez nas - miała niewiele więcej niż pół metra głębokości.
Chłopaki mogli się wyszaleć, wypluskać, wybiegać. Poszukać ryb (pływały takie maluchy), pokarmić kaczki. My mogliśmy pomoczyć nogi i pobrodzić z nurtem rzeki i pod prąd. A kiedy prowiant z kosza piknikowego został skonsumowany, ruszyliśmy na rekonesans. Dotarliśmy do głównej plaży. Chłopaki wypatrzyli największą dziecięcą atrakcję - linę przywieszoną do konara drzewa rozpościerającego się nad samą wodą. Na tej linie dzieciaki bujały się - jak Tarzan na lianach - by po kilku sekundach z wysokości wpadać do wody. Zawsze przy "zabawce" oczekiwało kilkoro dzieci - wszystkie grzecznie stały pilnując kolejki, a  o niecierpliwości świadczyło jedynie nerwowe przebieranie nogami.
Kolejnym miejscem, gdzie młode towarzystwo dawało upust energii była kładki zbitej z jakiś desek czy starych drzwi - totalna prowizorka, ale jak nie ma gotowych atrakcji to dzieci sobie je znajdą albo same wymyślą i zrobią.

Bardzo udany to był dzień, fajny spędzony czas w pięknych okolicznościach przyrody, kto nie był polecam (można przyjechać samochodem, można SKM-ką). Ale, żeby nie było tak miło i przyjemnie, muszę napisać też o drugiej stornie medalu.

Piknikowanie rozpoczęliśmy od ... sprzątania. Opakowania po chipsach, butelki, pety, papiery i papierki... Nie rozumiem, jak można przyjść do lasu czy nad rzekę, naśmiecić, wwalić swoje brudy w krzaki i spokojnie wrócić do domu. Nie ogarniam - że zacytuje chłopaków. Brak koszy na śmieci nie jest usprawiedliwieniem (choć swoją drogą w takich miejscach ich brak zdumiewa). Osobną sprawą jest toaleta. Plaże jak okiem sięgnąć, ludzi jak mrówek, a toalet brak. Sorry, przy barze wypatrzyłam toi toi, jednak ludzie po otwarciu drzwi uświadamiali sobie, że jednak w aż tak wielkiej potrzebie to nie są, żeby z niej korzystać... Z tego co wiem, od lat przyjeżdża się nad Świder, bywają tu okoliczni mieszkańcy i warszawiacy i żeby toalet nie było i koszy na śmieci???

Otwocka plaża miejska nad Świdrem, ul. Turystyczna (24 km na południowy wschód od centrum Warszawy).











Komentarze

  1. Prostota niezmiennie jest najpiękniejsza!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak wypoczynek nad Świdrem kojarzy mi się z dzieciństwem z lat 80 , błogo beztrosko, lekko bez nadęcia jak u babci

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz