Smocze tarabajanie, czyli smoczymy z Elżbietą Wasiuczyńską w Tarabuku

 Na koniec szalonego weekendu - smocze warsztaty. Choć pogoda taka, że najlepiej to spod koca nie wychodzić - zebraliśmy się i bardzo jesteśmy z siebie dumni - warto było! 

Pierwszy raz byliśmy w Tarabuku (nie licząc mojego i córki sobotniego zerknięcia na wystawę Elżbiety Wasiuczyńskiej, w ramach naszego prywatnego otwarcia otwarcia Nocy Muzeów). Fajne miejsce, kameralne, przyjazne, ciepłe i co ważne dojazd mamy niezły, więc pewnie będziemy tam zaglądać:)

A same zajęcia - bardzo relaksujące! Temat wdzięczny, prowadząca przesympatyczna, a smoki zrobione przez dzieci smoczo piękne! Warsztat pracy: pełnia szczęścia! Te koraliki, cekiny, pałeczki, piórka i gotowe smocze papierowe i filcowe atrybuty: jakieś skrzydła, kolczaste grzbiety i takież ogony, ostre zębiska i pazurzyska ... Nic tylko tworzyć! 

Pracę artystyczną poprzedziła rozmowa na temat gadów i innych takich, znoszących jaja, latających, pełzających, fruwających. Dzieci miały jeszcze za zadanie zamknąć oczy i wyobrazić sobie swojego smoka, jaki on jest? Łagodny jak baranek roślinożerca czy może zdecydowanie groźny mięsożerny? Czy ma skrzydła czy raczej pływa, a może jedno i drugie? Czy ma jedną głowę czy dwie, jedną parę oczu czy może szesnaście?.... Słychać było intensywną pracę zwojów mózgowych, smoki w głowach rosły, koncepcje się zmieniały, wreszcie... dzieciaki wystartowały! W ruch poszły te cekiny, piórka, grzbiety... a wszystko to pod bacznym okiem smoków Elżbiety Wasiuczyńskiej, zerkających na nas ze ścian ;)



Komentarze

Prześlij komentarz