Jak ktoś się może czuć, kiedy... Pomyśl, jak ty byś się poczuł... Jak ty się czułeś, gdy...
Czytamy książki, rozmawiamy, przywołuję swoje wspomnienia i historie. To zdaje egzamin na tyle, na ile w tym wieku może zdawać. Wieku, kiedy dziecko zauważa i się dziwi, bo styka się z czymś pierwszy raz. Jest bezpośrednie i ciekawe. Czasem nie wie, jak się zachować i że słowo może urazić.
Czytałam wywiad z chłopakiem, który nie ma rąk. Opowiadał, jak kiedyś poszedł na basen, bo pływa, choć nam - mającym ręce, wydaje się to niemożliwe. W szatni spotkał ojca z dzieckiem. Dziecko spojrzało na niego: - Tato, tato, ten pan nie ma rąk! Ojciec, nie skomentował tego, tylko rzucił: - Ubieraj się szybko, no już!
- To normalne, że dziecko zwróciło uwagę na brak rąk, szkoda, że ojciec nie zareagował i nie powiedział: tak, ten pan nie ma rąk, jest niepełnosprawny - mówił chłopak.
Bo my boimy się przy osobach niepełnosprawnych mówić o ich niepełnosprawności, to krepuje, łatwiej udawać, że nie ma wózka, kuli, rąk powykręcanych przykurczem, że nie słyszymy słów, wypowiadanych z wielkim trudem - nie ze złych intencji, tylko często dlatego, że boimy się zrobić im przykrość, dotknąć. A osoby z fizycznymi dysfunkcjami czują się, jakby były niewidzialne.
Pan z naklejkami
Sytuacja z naszego życia, wydarzyło się to kilka dni temu. Przesiadałam się z chłopakami z autobusu do autobusu, czekaliśmy na przystanku. Na przystanek przyszedł mężczyzna. Całą twarz miał w dużych brodawkach, to nie była jedna, dwie - cała twarz upstrzona była nimi, a one same były dosyć duże. Nie wyglądał dobrze, wiadomo - choroby skóry rzadko kiedy prezentują się estetycznie. Chłopcy siedzieli na ławce. Zobaczyli go, stanął blisko. Patrzył na nich, na nas. Osoby w jakiś sposób wyróżniające się wyglądem nie wywołują u nich sensacji. Wiedzą, że ludzie są różni, rozmawiamy o tym, na pewne rzeczy nie mamy wpływu, tak jest i już. Jednak nie byli przygotowani na kogoś, kto tak wygląda.Pierwszy zareagował Staś. Popatrzył na pana, potem na mnie - w jego oczach i na całej buzi widziałam strach. Bał się. Antek też. Zerwali się z ławki i ukryli za mną. Nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy w stronę Stasia wyciągnęła się ręka z trójwymiarową naklejką. Staś nieśmiało wyciągnął swoją i wziął od pana naklejkę. Ręka mężczyzny zanurkowała w kieszeni, pojawiła się druga naklejka. Dla Antosia. Chłopcy podziękowali i usiedli z powrotem na ławce. Z mężczyzną uśmiechnęliśmy się do siebie. Chłopcy z zaangażowaniem oglądali trójwymiarowe krążki, Mama, a co tu jest napisane, mama , a co to... Co jakiś czas zerkali na pana, uśmiechali się, a i pan uśmiechał się do nich.
Kiedy później wróciłam w rozmowie do tego spotkania - chłopcy nie widzieli problemu, nie pamiętali tego, że się przestraszyli - Był pan, który dał nam naklejki!
Myślę o tym człowieku i o tych małych naklejkach, które miał w kieszeni. Czy to przypadek, że je miał? Czy nosi je specjalnie, żeby właśnie w takich sytuacjach uspokajać dzieci?
Myślę o tym, co mówił chłopak bez rąk. Ja też nie zareagowałam jakoś - mężczyzna na przystanku "wybawił mnie" od tego, odwrócił zainteresowanie od przyczyny strachu, oswoił go. Jednak myślę, co powinnam wtedy powiedzieć, czy powinnam coś powiedzieć?
Jak Wy byście zareagowali?