Emily The Strange; Emily Księga Dziwów, Rob Reger



- Mamo, te książki są jakieś dziwne - powiedziała Marysia, oddając mi dwie małe książeczki, które kilka dni wcześniej pożyczyła w bibliotece. Spodobało jej się wydanie, mały format, a wewnątrz komiksowa opowieść o dziewczynce jak z japońskich kreskówek, i wszystko tylko w trzech kolorach: czarnym, czerwonym i białym.

Na pierwszy rzut oka - brawo za wydanie. Bo jest inne, intrygujące. Jednak jeśli tylko wczytasz się w treść - oszczędną, ale pełną podtekstów i mocnych sformułowań - czujesz niepokój.
O czym jest ta historia? O dziewczynce, która jest inna i zbuntowana. Neguje otaczający ją świat i stwarza swój - pełen czerni, koszmarów, mroku i ponurości. Jej sam wygląd  - czysty gotyk - wskazuje, że ta trzynastolatka to nie miłośniczka plastiku i cukierkowych Barbie, ona idzie swoją drogą.
Wiek dojrzewania bywa trudny - młodzi ludzie buntują się i uciekają - w swoją muzykę, swoją literaturę, towarzystwo, odrzucają wszystko, co jest dorosłe, wykpiwają normy rządzące światem, konformizm. Chcą żyć inaczej, po swojemu. Balansują na granicy.

Emily jednak tę granicę przeszła. Ma jak sama uważa zdolności paranormalne - widzi na wskroś i słyszy to, czego nie słychać; nagrywa swoje koszmary;  rzuca uroki, w swoim Laboratorium Myśli Emily hoduje Wytwory; w myślach potrafi dodawać i odejmować ludzi... Nie szuka towarzystwa, szuka sposobów żeby zniknąć; nie wymyśla sobie przyjaciół - zdecydowanie woli wrogów.
Na jednej stronie widzimy Emily strzelającą z procy, na drugiej chłopca zgiętego w pół i trzymającego się za przyrodzenie. Podpis głosi: Emily nie musi się napinać, aby osiągnąć cel.



Emily patrzy w lustro ... i czasem jej odbija. 
Emily nie jest zła... tylko ma diabła pod skórą.

Otoczona czarnymi kotami (Mystery to przewodniczka stada, Miles - kocur wojownik, Sabbath, chodzący swoimi drogami, i najmłodszy Nee-Chee) stworzyła swój dekalog, którym się kieruje. Nic się dla niej nie liczy, nie oszukuje, tylko sama ustala swoje zasady; i gdyby to od niej zależało, wszystkie dni byłyby szare. Niech stanie się ciemność - myśli. Na wielu stronach ukryte są słowa, widziane pod światło (błysk/mat)- myśl INACZEJ, słuchaj INACZEJ, patrz INACZEJ.

Rysunki niepokoją, pełno tu rogów, diabłów, czarnych kotów, do tego podane wszystko w kolorze czarnym, czerwonym i białym narzuca skojarzenia. Na białą pościelą, pada światło z okna i cień, układający się w kształt krzyża.

Nie, dziękuję.

Co autorzy chcieli przekazać? Jakie wartości? W jaki sposób ta książka ma pomóc nastolatkom z szalejącymi hormonami, wywołującymi emocjonalną huśtawkę? Zapraszając je do krainy, w której można wszystko olewać, gdzie dobrem jest zło, a złem dobro? Gdzie można nie liczyć się z nikim? Nie kupuje tego, chociaż kiedyś też byłam dziewczyną, która szła swoją ścieżką, ubraną w kiecki do ziemi i czarne długie swetry. I kiedy wszystko wokół  wydawało się być beznadziejne - w literaturze szukałam wskazówek i światła, dobrego słowa. Emily, według mnie, nie niesie ze sobą pozytywnych wartości. Jej przekaz jest jednoznaczny, a doszukiwanie się w niej podskórnych myśli nikomu nie przyniesie nic dobrego.

Ponoć bohaterka została otoczona niemal kultem przez dojrzewającą młodzież - identyfikuje się z nią wiele dzieciaków, które chcą być inne, co szybko zostało przekute na pieniądze i wokół niej powstał cały gadżetowy biznes.



Emily the Strange; 

Emily Księga Dziwów, 
Rob Reger,
ilustracje: Buzz Parker, Rob Reger i  Brian Brooks.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2007.

Komentarze

  1. ja uwielbiam Emily( mam trochę akcesoriów z nią) a z książek mam dwie z te z czerwoną okładką

    OdpowiedzUsuń
  2. A co Ci się w niej najbardziej podoba? Jak ja odczytujesz?
    Mnie razi mroczność Emily - tak przekazana, w takim natężeniu i to dzieciakom, do których przecież jest kierowana.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie oglądam "Sin City" i jakoś tak dopatrzyłam się podobieństwa w tej kolorystyce ;)

    Co do książki - mam mieszane uczucia. Z jednej strony zapowiada się ciekawie - przywodzi mi na myśl moją młodzieńczość (też biegałam w czarnych kieckach do ziemi i jeszcze w glanach, a w ramach protestu spotykałam się z wytatuowanym gościem, co nie było podówczas normą). Ach, zdecydowanie by mi się wtedy ta pozycja spodobała! Z drugiej strony: miałam wtedy lat 15-16, a nie 13. Jest też trzeci punkt widzenia, matczyny, pełen wątpliwości, czy warto w tym okresie dodatkowo podniecać ogień w i tak zbuntowanym dziecku? Za każdym z tych punktów pewnie szły by inne racje, inne argumenty. Tak naprawdę każdy z nas musi sam zdecydować, czy tak, czy nie. I choć pewnie w moim przypadku bilans wypadłby bardziej na nie, to miałabym pewien "wyrzut sumienia", że gdybym to była ja sama kilkanaście lat wcześniej, to czemu nie, ale że to moje dziecko, to już niekoniecznie. Taka rodzicielska dwulicowość :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuję rodzicielską dwulicowość i ją znam ;)Jednak, w tym przypadku ta książka mi się nie podoba - naprawdę - poza szatą graficzną, pomysłem - bo to jest ok., ale jest "za bardzo", coś zostało przekroczone, przesadzone? i to nie jest - MOIM ZDANIEM - tylko lektura dla niegrzecznych dzieci.
    Wiesz, poza tym MY RODZICE mamy już ukształtowany jako taki obraz świata, poglądy, przekonania, mamy dystans, którego młodszym brakuje, a dzieci ? - dzieci są chłonne jak gąbki i bezkrytyczne te 12-13-14-15-letnie...pewnie też, :)
    pozdrowienia m.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o tej książce, lecz nigdy jej w ręku nie miałam. Podobają mi się ilustracje. Interesujące. Ale wydaje mi się, że miałabym podobne zdanie do Twojego po jej przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz