Czytam dzieciom. Czytam sobie. Najstarsze dziecko, córkę, urodziłam niemal 14 lat temu. Czytałam jej od maleńkości. Kilkanaście dni temu, przy okazji przeglądania naszych najnowszych książkowych zdobyczy, usłyszałam od niej z wyrzutem:
- Bo ty mi nie kupowałaś TAKICH książek, chłopakom czytasz takie fajnie i ciekawe książki, a mi takich nie czytałaś!
Tak. Marysia, z racji tego, że była pierwsza i to dzięki czytaniu jej, zaczęłam zwracać uwagę na literaturę dla dzieci, była moim czytelniczym workiem treningowym. Przy niej uczyłam się patrzeć na książki. Popełniałam błędy. Zaliczałam wtopy. Nie wiedziałam, gdzie szukać i jak. Poruszałam się po omacku. Brałam, co było. Patrzyłam na tytuły, nazwiska, rzadziej ilustrację. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że wtedy nie było tylu cudów, co dzisiaj. Większość wydawnictw z naszej prywatnej "górnej półki" powstawało na naszych oczach. I z nami rośnie. W siłę.
Z roku na rok moje oko wprawiło się w szukaniu. Franek miał już lepiej. Pomyłki zdarzały się znacznie rzadziej. Antek i Staś mają już tylko wisienki. Na torcie. Czasem sami złapią coś "nie po linii" w bibliotece, nie zabraniam im tego. Dziwne, że nie zawsze domagają się czytania, przejrzą i wystarczy. Są książki, które hołubią. Nad którymi "wiszą". Do których wracają. Bo coś ich poruszyło, zaintrygowało, zostało w głowie. To są TE książki - wypatrywane, zdobywane. Te książki, które z dumą stawiamy na półce.
- Bo ty mi nie kupowałaś TAKICH książek, chłopakom czytasz takie fajnie i ciekawe książki, a mi takich nie czytałaś!
Dzieci widzą, dzieci słyszą, dzieci pamiętają. Dzieci potrafią odróżnić byle co, od CZEGOŚ. Potrzebują tylko, aby umożliwić im obcowanie - z dobrą książką, z dobrą ilustracją. A nie zalewać kiczem. Bo człowiek się przyzwyczaja.
Dyskusje wokół Pierwszej książki mojego dziecka* śledzę z uwagą. Nie będę pisać oczywistości, bo wielu mądrzejszych już to mówiło (wystarczy rzucić hasło: Wanienka z kolumnadką, przejrzeć internet, poczytać wypowiedzi autorów, ilustratorów i tych, którzy "siedzą w kulturze dziecięcej").
Z radością i wiarą podpisałam się w ubiegłym roku pod petycją Zorro (do ministra) - wiarą, że to już się drugi raz nie przytrafi, że ci tam na górze pochylą się przez chwilę nad problemem i dotrze do nich. Ze wstydem pochylą głowy i przyznają, że to falstart. Niestety. Nie dotarło. Trudno w to uwierzyć (o moja naiwności!). Boli, bo to jak zderzenie ze ścianą. Boli i oburza, że to Ministerstwo KULTURY za tym stoi!
- Bo ty mi nie kupowałaś TAKICH książek, chłopakom czytasz takie fajnie i ciekawe książki, a mi takich nie czytałaś!
W momencie, kiedy dyskusja przybrała na sile, po kolejnym przekazaniu 800 tys. zł na tę "piękną" (cyt. z ministra Zdrojewskiego) publikację, odnalazłam w internecie tę rzecz, zawołałam chłopaków, rzucili okiem i zwiali. Franek przytrzymany dosłownie siłą przy komputerze, popatrzył, wzdrygnął się i krzyknął: Nie, nie chcę tego mieć!
Poczułam satysfakcję i dumę.
I żal, że to szkaradziejstwo być może będzie jedną z nielicznych książek, a może jedyną, jaką będą miały niektóre dzieci. Jednak według pani Koźmińskiej, dziecko, które ma dwa miesiące, to nie jest kandydat do wyrabiania poczucia estetyki. A ja się pytam, kiedy w takim razie jest ten czas? Kiedy mamy wywalić chłam z kosza z hipermarketu i ustawiać na półce pozycje dla bardziej wyrobionych czytelników? Dlaczego znowu potraktowano dzieci i ich rodziców jak kretynów?
- Bo ty mi nie kupowałaś TAKICH książek, chłopakom czytasz takie fajnie i ciekawe książki, a mi takich nie czytałaś!
Panie ministrze i pani prezes Fundacji ABC - pudło! Szkoda tylko, że my za to płacimy. I płacić będziemy. I to nie tylko w dosłownym tego sensie.
* Dla mniej zorientowanych Pierwsza książka - to książka rozdawana mamom wraz z pierwszą wyprawką (czytaj stertą reklam i próbek produktów) na oddziałach położniczych. Idea świetna. Szkoda tylko, że skończyło się na dobrym pomyśle.
Fot. książki - Facebook/Cała Polska czyta dzieciom.
Mam podobne spostrzeżenia- pierwszemu dziecku książki wybieram przypadkowo i w dużej ilości, bo lubił czytanie. Przy drugim dziecku nie mogłam na nie patrzeć ale jakoś przetrwały. Trzecia pociecha Ma wymienioną bibliotekę całkowicie a i starsi czytają wyselekcjonowane lektury. Wiele ksiazek kupiłam po przeczytaniu recenzji na MAKACH W GIVERNY-nigdy nie byłam rozczarowana a dzieci zawsze wyciągały się w historie bohaterów. Dziękujemy!!!! A co do pierwszej książki- okładka porażka, nie interesuje nas środek.
OdpowiedzUsuń