Torba na aparat czyli w czym oko nosić....


Mamo, przestań już, nie rób mi zdjęć! Dzieci rosną i już nie szczerzą się tak chętnie, nie wygłupiają, nie pozują. Już nie chcą być pod obstrzałem, aparat coraz częściej im przeszkadza, nie mówiąc, że i oglądanie zdjęć staje się traumą, szczególnie u płci pięknej. Boże, jak ja tu wyszłam! Wywal to! 
A ja coraz częściej łapię się na tym, że patrzę obiektywem. A ten aparat jest jak oko. Bez niego pusto, nie ma się za czym schować. Czasem. A kiedy go brak: Ach, jakie byłoby zdjęcie, szkoda, że nie mam przy sobie aparatu! (dlatego przezornie nie ruszam się bez niego ;)) Myślę, jak coś pokazać, ująć, gdzie, czy przydadzą się rekwizyty, jakie światło, więc jaka pora będzie najlepsza... Marzę o dniu, w którym wszystkie funkcje manualnego robienia zdjęć przestaną być dla mnie tajemnicą. A póki co podpatruję, jak robią to inni i ... strasznie kocham swój aparat. Zupełnie zwyczajny. Ale mój.


Bardzo go kocham, ale i strasznie ... nie szanuję. Zgubiony dekiel ciągle nie został zastąpiony nowym. A aparat nie doczekał się torby, pokrowca, nic. Na plażę nosiłam go w reklamówce, za co słono zapłaciłam zaraz po wakacjach...  już wiem, że czyszczenie obiektywu do tanich nie należy ;) Zaczęłam więc rozglądać się za ubrankiem na aparat. Jedno nawet mi się spodobało, ale cena sprawiła, że zakup odkładałam z miesiąca na miesiąc.

Dlatego, gdy zaproponowano mi przetestowanie torby na aparat fotograficzny (polskiego producenta!), pomyślałam, czemu nie. Torba, którą przyniósł mi kurier, nie wywołuje wielkiego WOW - jest zwyczajna. Nie jak torba miejska, nie jak kobieca torebka, nie jest też fikuśną torebką na aparat w kratkę, kropki, paski... Jest klasyczna, czarna, za to z diabelskim, czerwonym wnętrzem i kilkoma czerwonymi akcentami na wewnątrz. 



Zapakowałam w nią aparat, telefon, portfel, a i mały kalendarz się zmieścił z długopisem. I poszłam w plener.

Minusy: jeśli szukasz torby dyskretnej, ta nie zda egzaminu. Na kilometr widać do czego służy i co w niej nosisz.
Jeśli szukasz torby oldskulowej czy dizajnerskiej - szukaj dalej. 
Jeśli szukasz torby dużej, na dwa aparaty, czy wielkie obiektywy - też szukaj dalej :) Ja co prawda upchnęłam w niej dwie lustrzanki: starą analogową i tą, którą robiłam zdjęcia, jednak nie było im zbyt wygodnie ;) 

Plusy: jeśli szukasz torby, w której zmieścisz aparat z obiektywem do 8 cm, a poza nim jeszcze małe coś; która wygląda jak torba fotograficzna; jest mocna (ponoć wytrzyma do 100 kg); przeciwdeszczowa i w przyzwoitej cenie - ta może być dla ciebie. 

Torba Marbo ma dwie komory główne: w mniejszej jest kieszonka np. na telefon i dwie malutkie, ażurowe; pod wieczkiem jest kolejne miejsce na przechowywanie czegoś (szmatek do czyszczenia obiektywu, chusteczek). W ogóle sporo tu małych kieszonek i suwaczków. Kolejne schowki są na patce, i na tylnej, zewnętrznej ściance. W komorze głównej dwie, ruchome przegródki na rzepy. Torba jest masywna (choć lekka), ma grube ścianki - upadki na ziemię nie zagrażają sprzętowi (przetestowane ;))

Podoba mi się jej wnętrze, o którym już tu pisałam - diabelsko czerwone ;) Może być też zielone, albo czarne. Torba dla fotograficznego amatora wydaje się w sam raz - mała, lekka i wygodna - można nosić ją na ramieniu, albo przewiesić przez drugie ramię. 


Komentarze

  1. Mi to dopiero wstyd. Mój aparat wygląda jak NIESZCZĘŚCIE. I wydaje mi się, że choruje. Nieuleczalnie. Ale wysłałam dziś kupon. Może tym razem? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nawet nie próbuję z tymi kuponami... Muszę to zmienić, bo a nuż?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz