Zagadkowa koperta listonosza Artura, Gerard Moncomble, il. Paweł Pawlak


Mam ich całe pudło. Nie zaglądam — wystarcza świadomość, że są. I że w każdej chwili zajrzeć mogę. Listy wyczekiwane, listy niewysłane. Listy jak pamiętniki — zatrzymane chwile, które ulotniły się szybciej, niż wyblakł atrament. Listy zabawne, zwyczajnie miłe, wywołujące uśmiech na samo wspomnienie i te zmieniające bieg wydarzeń. Listy liczące po kilkanaście, a nawet i kilkadziesiąt stron. A czasem z jednym zdaniem, jednym słowem, wystarczającym za poemat.

I te listy — po latach najważniejsze, bo od tych, którzy już niczego nie napiszą.

Pamiętam listonoszy z czasów, kiedy na listy czekałam. Postaci wywołujące szybsze bicie serca i niepokój, trzepocący się jak złapany w siatkę ptak. Będzie/nie będzie. Był taki czas, kiedy korespondencja kwitła, a skrzynka rzadko była pusta. Na pisaniu i czytaniu spędzałam długie godziny. Produkowałam listy normalnie... listy prywatne, listy zaangażowane, listy do... Pozostała mi po tamtym czasie miłość do piór i pięknej papeterii (zbieram, choć już listów za często nie wysyłam, niestety).

W dobie e-maili i sms-ów coraz mniej osób pisze i wysyła listy, to jednak te najważniejsze ciągle pisze się na papierze i przesyła pocztą. List to COŚ — pamiątka - można go dotknąć, można go schować i wyciągać, żeby przeczytać, popatrzeć, powąchać.

Czy znacie książki, które przybliżałyby sztukę pisania listów — epistolografię? Ja nie, ale jest książka, która u maluchów może wzbudzić zainteresowanie pisaniem listów, a opowiadająca o listonoszu i...

„Zagadkowa koperta listonosza Artura” to książka, którą się czyta i ogląda. Wiele razy. Piękny papier i piękne ilustracje Pawła Pawlaka sprawiają, że chce się ją ustawić na półce i mieć. Wracać. Tym bardziej że dla właścicieli książki jest bonus: dwie strony ze znaczkami do wycięcia. W książce z biblioteki można tylko popatrzeć, z żalem, bo wyciąć już nie można. A ile tu stempli! Aż się chce zrobić swój stempelek, chociażby z ziemniaka i pisać listy, pieczętować, stemplować i wysyłać, wysyłać...

Razem z listonoszem Arturem roznosimy listy na jednej z wrocławskich ulic. I nie tylko poznajemy adresatów, ale możemy też zerknąć do środka i przeczytać (tajemnica korespondencji chwilowo nie obowiązuje). Jest tu radosna nowina o narodzinach dziecka, paczka od babci, list miłosny, pocztówka z wakacji, paczka ze sklepu z zamówionymi ubraniami, anonimy z sąsiedzkimi pogróżkami, życzenia urodzinowe i jeszcze jeden list, którego adresata nikt nie zna... Czy Arturowi uda się go znaleźć? I kim jest tajemniczy adresat?

Książka może wzbudzić fascynację znaczkami — czy współczesne dzieci zbierają znaczki? Raczej chyba nie, ja przez chwilę w dzieciństwie miałam swój klaser, ale zapał szybko mi minął. Czy mają ochotę na pisanie listów i liścików? Miło jest znajdować choćby małe karteluszki na pralce, w kieszeni kurtki czy wsunięte do portfela. Ja czasem takie znajduję.


Zagadkowa koperta listonosza Artura,
Gerard Moncomble,
il. Paweł Pawlak,
przekład Paweł Pawlak, Ewa Kozyra-Pawlak
Wydawnictwo Format, 2013,
stron 40,
okładka twarda,
wiek: 5+
cena 39,90 zł.












Komentarze

  1. Jakoś romantyczniej było z tymi listami. Człowiek się przykładał, a teraz odtrąbi sms i z głowy. Dla dzieci to pewnie prehistoria:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w garderobie pakuneczek z listami z czasów licealnych i studenckich. Trochę boję się doń zaglądać, ale może już pora :) No i te znaczki. Starszy kiedyś zainteresował się filatelistyką, ale jakoś zapał zdechł. Mea culpa, bo trzeba było pielęgnować :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz