Kapitan Majtas..., Dav Pilkey


Nie traktowałam TYCH  książek poważnie, tak serio to ich nawet nie widziałam. Mam na myśli serie, w których więcej jest ilustracji  (przypominają komiks) niż tekstu, który z kolei brzmi jak z kreskówek Cartoon Network, a dynamicznie zilustrowane okładki krzyczą kolorem.

Mój wzrok prześlizgiwał się po nich i nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby przynieść je do domu. Ale do domu i tak trafiły...

Przyniesione przez jednego z synów ze szkolnej biblioteki i polecone przez kolegów (dzieciaki czytają i nawet rozmawiają o książkach, ba! polecają je sobie).
Zaczęło się czytelnicze szaleństwo i łykanie tomu za tomem, te wszystkie piętrowe domki na drzewie i Tomki Łebskie, Dzienniczki cwaniaczka i inne. Syn czytał je na przystanku i w autobusie, w domu przy jedzeniu i w łóżku przed pójściem spać. Codziennie kolejny tom... Przeglądałam te książki kartkując je, aż w końcu straciłam rachubę, która to cześć, jaka seria...

A dziecko czytało. I tak jak wcześniej chciał tylko słuchać, jak ja czytam, tak teraz zaczął czytać sam. I sam dbać o to, aby pożyczyć kolejne części. Z dumą informował mnie, którą już część czyta i że właśnie kończy. A potem prosił, żeby mu kupić kolejne,. bo w bibliotece jeszcze nie ma... Kupowałam. A kiedy już nie było nowych - zaczął sięgać i po inne książki, z naszych regałów. Te, które kiedyś czytaliśmy na głos i te, których czas jeszcze nie nadszedł.

Dlatego, choć osobiście nie zachwycam się tego typu seriami, to ...  jestem wdzięczna ich autorom. Chłopak, który twierdził, że sam czytać nie lubi, dał się czytaniu porwać i tak mu już zostało!


KAPITAN MAJTAS

Zaskoczyłam Stasia pokazując mu nową, nieznaną mu serię o Kapitanie Majtasie. Podobnie jak wcześniejsze książki - i te zostały szybko przeczytane. I pojawiło się słowo "jeszcze!"

Szukając informacji o autorze z Wikipedii dowiedziałam się, że w szkole podstawowej zdiagnozowano u niego ADHD i dysleksję. JAko uczeń był często upominany za zachowanie w klasie, dlatego zazwyczaj siedział przy na szkolnym korytarzu, gdzie stworzył postać Kapitana (...) Niejeden uczeń zamiast uważać na lekcji rysuje w zeszytach, jednak rzadko komu udaje się te rysunki sprzedać w 80 mln egzemplarzy ;)

Abstrakcja i humor, tempo, balansowanie na granicy dobrego smaku. Czytając "Kapitana Majtasa" i śledząc bohaterów co chwilę pakujących się w kłopoty  mam nieodparte wrażenie, że oglądam jedną ze współczesnych kreskówek. Ta akcja, szybkość, riposty, problemy i sposoby ich rozwiązywania. To nie moja bajka. Ale chłopakom się podoba. Zaśmiewają się czytając o perypetiach Georga i Harolda, o konfrontacjach z nielubianym dyrektorem panem Kruppem (ten zahipnotyzowany przez nich pierścieniem hipnozy uwierzył, że jest Kapitanem Majtasem), czy potyczkach z super lizusem Melvinem, który stworzył cybernetycznego chomika i...
Globalne katastrofy i ratowanie świata, cuda techniki tworzone na kolanie i komplikacje narastające "z prędkością strzelającej gumy od majtek"... Mnóstwo tu glutów i roboglutów, smarków, są pampersy i kupy i... bleee...  ja wymiękam, a chłopaki chichoczą...

Nie jestem odbiorcą tych książek, nie mnie ma się podobać. Grono odbiorców Majtasa i mu podobnych jest ogromne i chwała mu za to. Na okładce wypatrzyłam takie zdanie: "Lepiej czytać Majtasa, niż pozostać analfabetą". Zgadzam się! Bo te serie wciągają chłopaków (bo głównie chłopaki je czytają, przynajmniej ja takie mam obserwacje), którzy z rozpędu zaczynają czytać i czytać, co im wpadnie w ręce i już nie przestają :)

Kalendarz dla wielbicieli Majtasa


A my dla wielbicieli Majtasa mamy 2 stronicowe kalendarze na 2018 r, jest ktoś chętny? Piszcie, chłopaki zadecydują komu je wysłać.


Kapitan Majtas. Wielka bitwa z zasmarkanym cyborgiem, część 2. Rozróba głupkowatych roboglutów.
Dav Pilkey.
Kapitan Majtas i szał strasznej superkobiety,
Dav Pilkey,
wyd. Jaguar,
cena 19.90 zł.







Komentarze

  1. Córka uwielbia Majtasa, podczas czytania co chwila wybucha śmiechem!

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie również szał na Majtasa po tym jak nieopatrznie poszliśmy do kina obejrzeć jego przygody:) Z tym,że to ja muszę czytać na głos bo młodzież jeszcze sama nie potrafi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię takich książek. Nigdy nie lubiłam. Ale...Mam w domu czytelnika, który sam nie bardzo chce czytać, woli, jak ja czytam jemu (o, wtedy możemy godzinami!) I jest dokładnie tak jak piszesz: "A dziecko czytało. I tak jak wcześniej chciał tylko słuchać, jak ja czytam, tak teraz zaczął czytać sam. I sam dbać o to, aby pożyczyć kolejne części. Z dumą informował mnie, którą już część czyta i że właśnie kończy. A potem prosił, żeby mu kupić kolejne,. bo w bibliotece jeszcze nie ma... Kupowałam." Tyle, że u nas to nie jest Majtas, a domki na drzewie. Liczę w skrytości ducha, że i u nas nastąpi cd Twojej wypowiedzi: "A kiedy już nie było nowych - zaczął sięgać i po inne książki, z naszych regałów." Oby!

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie przyniosłam do domu 8 i 9 część kapitana Majtasa i przez zasady, które wprowadziliśmy ostatnio w domu (nowa książka za dobry stopień w szkole) mieliśmy wielką awanturę bo.. ok dostał 6 z angielskiegoi za to dostał tom 8 ale szybko przeczytał i chciał 9. Więc szybko wymyślił, ze na pewno dostanie ze sprawdzianu z przyrody (który pisał tego samego dnia) 5 albo 6 i w związku z tym mogę mu już spokojnie dać ten 9 tom. I nie przeszło... Awanturował się bardzo... ale czekamy na wyniki, mam nadzieję że dostanie dobry stopień bo więcej humorków nie zniosę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz