Medal pana zająca, Becky Bloom, il. Paweł Pawlak
Lubię takie zaskoczenia. Czasem mam wrażenie, że już wszystko widziałam, wszystko, co wydano w czasie ostatnich 10/15 lat — może nie mam na półce, może nie czytałam, ale kątem oka gdzieś dostrzegłam, wiem, że jest. Tytuł obił się o uszy albo książka jest na liście do przeczytania. A tu nagle widzę coś, o czym nie miałam pojęcia. Wydawnictwo Muchomor. I Paweł Pawlak. Ten Paweł Pawlak!
I cóż. Ponieważ zając jest najszybszym zwierzęciem w lesie, nie ma zmiłuj — na blogu musi pojawić się zaraz, teraz, od razu. Zgrabnie omija jeden i drugi stos książek, przeskakuje przez trzeci i jest! Dla Państwa, w pełnej krasie!
Popatrzcie na te ilustracje! Jak żywo staje mi przed oczami „Jajuńciek” - tak, to ten czas, bo „Medal pana zająca” został wydany w 2004 roku („Jajuńciek” rok później). Fantastyczne ilustracje — zając w zielonych gatkach wymiata, a obrazek, jak czai się i zza drzewa obserwuje amatorów biegania, rozśmiesza mnie za każdym razem, jak na niego zerkam. A zmachany zając, który dyszy jak pies (ten jęzor!) — mam dla niego dużo empatii, sama tak się czuję, jak biegnę do autobusu! Te uszy, to spojrzenie — mimika perfekcyjna, tysiąc stanów emocjonalnych wyrażonych minami zająca! Koniecznie, koniecznie trzeba to zobaczyć. Paweł Pawlak raz koncentruje się na szczególe — ilustracje czasem przypominają komiks, a raz pokazuje nam malarsko obraz, w pełnym kadrze. Te kolory, ta kreska, ten dowcip! Biorę sobie na cel upolowanie tej książki, choć łatwo nie będzie, bo nakład dawno wyczerpany, nawet na stronie wydawnictwa nie ma wzmianki o tej książce.
Tekst też bardzo przypadł mi do gustu. Historia Zająca i innych mieszkańców lasu jest ciekawa, zabawna i mądra. Zając ma o sobie wysokie mniemanie, to taki leśny pozer, jadący na utartej opinii, dopóki się nie pojawi się nowa osoba (panna żółw), która wybija zwierzęta z ustalonego rytmu i zmusza do przetasowania. Dobrze, że tak się dzieje, bo w tym lesie było średnio miło — wszyscy kłócili się ze sobą i złościli. Poza zającem, bo ten skoncentrowany był na sobie, swoich drzemkach i przekąskach, czytaniu gazety sportowej i wyprawach do miasta, gdzie na pchlim targu kupował złote medale, by potem dumnie się z nimi przechadzać po lesie.
Panna żółw, przesympatyczna i miła, zmienia bieg tego leśnego strumyczka, sprawia, że każdy w jakiś sposób musi określić się na nowo. Dobro wywołuje dobro, a mały poruszony kamyczek — lawinę.
Pan zając, z opinią najszybszego — skądinąd słusznie — osiadł na laurach, co już wiemy, a wiemy też, że najlepszy nawet sportowiec bez regularnych treningów traci kondycję... Nie przypuszcza nawet, że taka panna żółw — uważana, jak każdy przedstawiciel jej gatunku za najwolniejszą, utrze mu nosa i ... zmusi do wytężonych ćwiczeń.
Mało tego, w swoje aktywności (tak, ona biega — dla przyjemności i relaksu!) wciąga pozostałe zwierzęta. Jedno po drugim przyłączają się do niej i odkrywają, jakie przyjemne jest wspólne działanie, wspólna pasja, jak to łączy i integruje. Biegają więc i kaczki i borsuk i wiewiórki i niedźwiedzica. Atmosfera w lesie ulega zmianie, ustają kłótnie i spory. Nie ważne, jak kto biega, ważne, że robią to razem, bo nie o wyniki tu chodzi, tylko przyjemność. Pan zając zmuszony do zaprezentowania swoich możliwości — nie ma wyjścia, musi wziąć się ostro do roboty, co wychodzi mu na dobre...
Na koniec autorzy nie szczędzą nam wzruszeń, dumni jesteśmy z zająca. Nie z jego wyniku w biegu (choć jest być z czego dumnym, bo zasłużył ciężką pracą) tylko postawy, Ale przecież nie podam Wam zakończenia na tacy (choć prawie to zrobiłam), tylko zachęcam — szukajcie „Medalu pana zająca” na półkach znajomych i bibliotecznych!
Medal pana zająca,
Becky Bloom,
il. Paweł Pawlak,
wyd. Muchomor
Rok wyd.: 2004
Oprawa: twarda
Ilość stron: 34 s.
Wymiar: 240 x 280 mm,
wiek: 3+
Komentarze
Prześlij komentarz