Historia białego wieloryba, Luis Sepúlveda, il. Marta R. Gustems

Bardzo przejmująca opowieść wielkiego wieloryba. Opowieść o człowieku, jego chorej ambicji, chciwości i nieustępliwości, okrucieństwie i braku szacunku do tego, co wokół. Mijają wieki i nic się nie zmienia. Bardzo to przygnębiające...

Kto czytał „Moby Dicka” - ma okazje wysłuchać drugiego głosu. Nie kapitana, opętanego żądzą zemsty, ale wielkiego kaszalota, którego celem jest ochrona swoich współbraci przed człowiekiem. Sepúlveda oparł swoją opowieść o te same źródła co Melville, czyli publikacje prasowe o wielkim kaszalocie, który w 1820 roku u wybrzeży Chile zatopił statek „Essex”.

Historia białego wieloryba, Luis Sepúlveda


W opowieść wchodzimy współcześnie, na plaży w pobliżu Puerto Montt w Chile w 2014 roku. Mężczyzna spacerujący po plaży obserwuje, jak rybacy przywiązują martwego wieloryba do lin statku i wypływają z nim w morze. Od chłopca stojącego w pobliżu dowiaduje się, że na otwartym morzu otworzą mu brzuch, by wnętrzności wydostały się na wierzch, a ciało zwierzęcia opadło na dno. W taki sposób okazują mu szacunek. Bo ludzie morza szanują to, co w morzu żyje.
Mężczyzna chwilę rozmawia z chłopcem. Chłopiec jest smutny. „Dla ciebie to martwy wieloryb, a dla mnie to coś o wiele więcej. Twój smutek nie jest taki jak mój” mówi i przed odejściem podaje mężczyźnie muszlę cennego ślimaka „Przyłóż ją do ucha, a wieloryb do ciebie przemówi”.
I tak przenosimy się w morskie głębiny i słyszymy głos mówiący w prastarym języku morza, głos, który opowiada historię od czasów pojawienia się człowieka na wodzie — najpierw nieśmiało i bojaźliwie na tratwach, zawsze blisko brzegu, z czasem na coraz okazalszych statkach, zapuszczających się dalej i dalej... Historię walki i podboju.

To baśń, którą czyta się ze ściśniętym sercem. Pieśń zwierzęcia, które we krwi ma szacunek dla swoich przodków, tradycji i wód, które są mu domem. Opowieść od czasów szczęśliwości, kiedy wody były wolne i na pływające wieloryby nie czaili się ludzie, a zwierzęta te spokojnie mogły obserwować wydarzenia na lądzie z punktu ukrytego w morskiej toni obserwatora, po czasy przemocy i bólu, kiedy to ludzie odkryli, że olej z trzewi tych ssaków może rozświetlić mrok...
To książka o ludziach morza, żyjących w szacunku do darów morza, dziękujących mu i proszących i wyciągających rękę tylko po to, co morze wyrzuciło na ląd. I o pięknych i mądrych istotach, które są ludzkim sumieniem. Strażnikach tradycji. Trochę tu magii, trochę ludowych legend i dużo krwi, przelanej w imię chciwości. Dla starszych czytelników i młodych, którym nieobojętna jest przyroda i zło, które człowiek czyni (jako jedyny gatunek wojuje też sam ze sobą).

Lubię książki Sepúlvedy, jego szacunek do słów, nieśpieszną narrację. Książka jest pięknie wydana przez Noir sur Blanc (to wydawnictwo wydało wiele książek chilijskiego pisarza) i zilustrowana przez Martę R. Gustems. Okładka w głębokich morskich kolorach przyciąga wzrok: samotny człowiek na tratwie i wielkie zwierzę w morskiej głębinie, czuwające, obserwujące. Ilustracje wewnątrz w odcieniach szarości, ascetyczne, powściągliwe i surowe.


Historia białego wieloryba,
Luis Sepúlveda,
il. Marta R. Gustems,
Tłumaczenie: Joanna Branicka
wyd. Noir Sur Blank,
oprawa twarda,
Liczba stron: 84,
Format: 150 x 24 cm,
Cena: 32 zł,
wiek: +10 i dla dorosłych


Inne książki Luis Sepúlvedy:

Historia ślimaka, który odkrył znaczenie powolności (il. Joëlle Jolivet)






Komentarze