W Siedlisku z widokiem [Podlasie]


Dla chłopaków Podlasie to żubry, wilki i Wajrak, dla mnie malownicze chałupy, okiennice, malwy i zdjęcia Małgorzaty ze strony na FB Wędrówki wiatrem podszyte, które sprawiły, że zamarzyłam o przyjeździe w te rejony, i oczywiście Białowieża ze wszystkim, co ze sobą niesie. Nie udało się dwa lata temu, nie udało się przed rokiem, ale oto wreszcie...! Ale nim przyjechaliśmy to...


- Mamo, ja nie chcę jechać na to Podlasie. Chyba, że do tej puszczy, na grzyby i żubra zobaczyć...
- Mamo, a są tam wilki?
- Mamo, tam nic nie ma! Ja wolę gdzieś dalej!

Cierpliwie tłumaczyłam, pokazywałam, podsuwałam książki. Przekonywałam, że warto, że choć w Polsce mieszkamy to taka jeszcze nieodkryta przez nas jest, a taka piękna i różnorodna. Że na te podróże dalekie (byle nie do kombajnów hoteli sreli) to mają czas, że zdążą. Bo nie byliśmy tu na Podlasiu, gdzie...


Zaczęłam szukać bazy, bo od niej wszystko się zaczyna. Warunek numer 1 zawsze taki sam, tu nic się nie zmienia: ma być odludzie, przestrzeń i natura. A kto szuka, ten znajdzie.


Siedlisko z widokiem


Zamieszkaliśmy w małym, urokliwym domku z cegły (wybudowanym w latach 30-tych XX w.) pod Knyszynem,  z piecem (ale i współczesną kuchnią za ścianą, i nowoczesną łazienką z częściowo odkrytą cegłą na ścianie) i szydełkowanymi dywanikami i narzutami na łóżka, robionymi przez Marię, właścicielkę Siedliska i jej koleżankę.

Z jednych okien widok - aż po horyzont  - na pola z belami siana, jeziorem i dzikimi gęsiami przecinającymi niebo, albo grupującymi się na łące (ponoć przylatują tu i żurawie), stadami szpaków albo drapieżnikami wypatrującymi ofiary spod chmur (tak, są tu nawet orły!), z drugich - widok na podwórko z wybiegiem dla czterech cudnych szczeniaków i ścianą pola kukurydzy w tle! Przez tydzień mieliśmy psy - marzenie chłopaków! Karmiliśmy je, wypuszczaliśmy na pola, towarzyszyły nam od rana do wieczora, kiedy tylko byliśmy na miejscu.

Gospodarze tego miejsca, Maria i Mariusz, ujęli nas życzliwością i gościnnością. Pierwszy raz spotkałam się z taką chęcią uprzyjemnienia komuś pobytu - powitano nas pizzą i truskawkową nalewką domowej roboty i słoiczkami tutejszego miodu! A ich "kociołek", którym wspólnie raczyliśmy się przy ognisku - niebo w gębie! Zostaliśmy też zaopatrzeni w mapy, przewodniki i sugestie, gdzie naprawdę warto pojechać, co trzeba zobaczyć. Czasu brakło, żeby wszystkie te miejsca odwiedzić - chłopakom tak podobało się w najbliższej okolicy domu, że niechętnie ruszali stąd dalej.
- Mamo, po co, skoro tu tak fajnie! - argumentowali. No fajnie, ale głupio tak, gdzieś być i nic nie zobaczyć. Wiec ich wyciągaliśmy, obiecując szybki powrót do tego naszego siedliska, psów i luzu.

Pola i łąki po horyzont, lornetka do obserwacji tych wszystkich dzikich gęsi, łabędzi, chmar szpaków i orłów, stodoła z najprawdziwszym sianem, radosne szczeniaki, ogniska plus trampolina, tyrolka, basen, hamaki i rowery w stodole... - w ich wieku też opierałabym się propozycjom "zwiedzania".

Wybieraliśmy miejsca, które ich zainteresują - indiańską wioskę z mini zoo, Twierdzę Osowiec z bunkrami i Biebrzański Park Narodowy, czy żubry w Kiermusach, ale i te, ważniejsze dla nas jak skansen pod Białymstokiem czy miasteczko Tykocin z piękną zabudową i synagogą (w muzeum przy synagodze pośród książek wypatrzyliśmy z Antkiem "Pikotka"!). Poza Tykocinem, w którym dwójka z naszej trójki przesiedziała dwie godziny w okolicy samochodu (trzeci za to pięknie "zwiedzał"), twierdząc, że to czym matka się zachwyca -  te okiennice, zdobienia, ganki i dworkowe klimaty to "nudy" - wszędzie im się podobało! Zadowoleni wracali, szczególnie po bliższych kontaktach ze zwierzakami,

Dla mnie najfajniejsze były poranki. co wieczór obiecywałam sobie - wreszcie się wyśpię! Nie wstanę ciut świt, tylko wyleżę się za wszystkie czasy! Zero budzików, zero pośpiechu! A guzik. Było jak zwykle... Nie musiał dzwonić budzik, budziłam się sama. Otwieram oczy, a tu już jasno. Kilka sekund na ogarnięcie sytuacji, czyli gdzie jestem, co tu robię... A potem: wstawać? Może nie? Tylko zerknę za okno, co się dzieje, czy gęsi są, czy... I wstawałam, pierwsze kroki kierując albo do kuchni, by nastawić ekspres na kawę albo po aparat fotograficzny - i tak jak stałam, w piżamie i kołtunem na głowie rzucałam się przez pole - chrzanić białe trampki, rosę i czarną ziemię - bo tam  malownicze mgły albo łabędzie albo te dzikie gęsi ...
A potem ta cisza i kawa pita na schodach, i książka na kolanach. Albo te wieczory, kiedy psy już spały, dom zamknięty, a my przy wielkim stole siedzimy i gramy. Franek przemycił Dixit, więc ten Dixit znowu był w centrum naszego grania, ale wypróbowaliśmy też nowe gry, o których pewnie za jakiś czas napiszę.

Jeśli szukacie miejsca, gdzie naprawdę można wypocząć, oderwać się od miasta, pośpiechu i betonu, jeśli tęsknicie za ciszą i sielskością - szczerze polecam. I miejsce (2 km za miasteczkiem, z dala od innych gospodarstw - mieliśmy w pobliżu jednego sąsiada, jednak na tyle daleko, że mieliśmy poczucie, że byliśmy tu sami) i sam domek. Wyremontowany, zadbany, wygodny, pełen akcentów podlaskich i przedmiotów z duszą (moje oko od razu wypatrzyło piękną zieloną skrzynię, stolik z maszyny Singera i te dywaniki). Gospodarze - przemili ludzie swoją drogą - dopiero zaczynają przygodę z agroturystyką, ale obserwując ich podejście do gości i zapał - jestem pewna, że będą się cudownie rozwijać.

Nie zdążyłam odpocząć - za krótko, i  nie poznałam Podlasia - nie widziałam ani jednej cerkwi, nie byłam w Białowieży - wschodnią część tego rejonu zostawiliśmy na potem, na drugi raz, który nadejdzie. A może kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym stwierdzimy, że rzucamy to wszystko w cholerę i zakotwiczymy gdzieś indziej i  będzie to Podlasie? Kto wie...


















Komentarze

  1. rety! uwielbiam takie sielskie klimaty! To miejsce idealne na odpoczynek :)
    I ja nie spałabym rano, kiedy to najlepszy i najpiękniejszy czas do fotografowania, bycia sama ze swoimi myslami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chcialoby sie tam byc...

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNIE! I te psy!! My też chcemy!!! takie wakacje to ja rozumiem! A nie jakieś plaże i tłumy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie! Ja bym się nie krępował z podaniem konkretnego namiaru :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istotnie. Z tego co wiem to przez cały rok można wynająć bo wszystko jest co potrzeba też na jesień, zimę i wiosnę. Polecam zimę!!! Narty biegowe koniecznie!

      Usuń

Prześlij komentarz