Winter style, czyli na spacerze z Azą...


Nie będzie o książce, ani o grze, ani o niczym innym, o czym dotychczas pisywałam na Makach, Dzisiaj nietypowo, bo modowo - temat mi obcy, ale czego się nie robi dla dzieci ... Ten wpis pojawił się na prośbę mojej córki. Dlaczego? O tym później...



Grudniowy weekend. Czekamy na śnieg, bo zdjęcia, które chcemy zrobić mają mieć zimowy klimat. A jak zima to śnieg. Wieczór przed godziną zero: sprawdzamy prognozy: ma padać, a przynajmniej prószyć. Super!  Siedzimy i myślimy. Jakie akcesoria zabrać, jakie tło - czy wybrać się na łono natury czy w miasto? Zabrać sanki, choinkę, sztuczne ognie? Decydujemy się na ... psa. Do wyboru mamy trzy sztuki. Dwa kundelki i Azę, w której drzewie genealogicznym można się doszukać przodka rasy border colie.  Aza w bonusie za pozowanie ma dwugodzinny spacer, chyba ją to cieszy.

Godzina ósma, startujemy. Zimno, ale grzeje nas fakt, że świeci słońce i jest w miarę dobre światło. Idziemy tu, idziemy tam. Robię zdjęcia. Aza ciągnie w prawo, Marysia chce iść w lewo. Na ulicach pusto. Wygłupiamy się. Mańka zarzuca płaszczem jak w Top Model, Aza z niepokojem śledzi nasze poczynania. W połowie drogi do pałacyku, gdzie zaplanowałyśmy większość zdjęć, zastanawiamy się czy pies dalej pójdzie, czy klapnie tyłkiem na chodniku i ani drgnie (babcia tłumaczyła nam, że Aza dalej niż do sklepu, który jest mniej więcej w połowie naszej drogi - nie pójdzie). Oczyma wyobraźni już widzę, jak na zmianę tachamy ją na miejsce - ja jestem uparta, ale moja córka jeszcze bardziej. Nasze nerwy nie były potrzebne - pies idzie.

Na miejscu pstrykamy zdjęcia pod bocznym skrzydłem pałacu (tzw. oficyną gościnną), potem zapuszczamy się jeszcze do parku. Słońce chowa się za chmurami, Aza ma mokre łapy, ja czuję, że bez kawy długo nie pociągnę... Koniec. Wracamy.

*Na zdjęciach jest Marysia i Aza, którą kilka lat temu wyrwałyśmy z rąk hycla, obiecując, że znajdziemy jej dom i znalazłyśmy - trafiła do babci Marysi.

Na koniec pewnie powinnam napisać coś o ciuchach, ale jakie są każdy widzi, a skąd - niech pozostanie naszą tajemnicą.



Zdjęcia robiłyśmy w ramach konkursu Olympus PEN "Fotografuj" - Marysi zamarzył się taki zgrabny aparat w musztardowym etui. Prawda, że fajny?
Aparat fotograficzny jest drażliwym tematem w naszych matczyno-córkowych relacjach. Ja swój uwielbiam i trzęsę się nad nim jak kura nad jajkiem, a córka czasem chce go ode mnie pożyczać... Gdyby miała swój, obydwie byłybyśmy spokojniejsze...

O konkursie więcej Tu



zBLOGowani.pl

Komentarze

  1. Mania taka piekna,taka duza,jeszcze wczoraj bylo to takie malenstwo. Trzymam kciuki za pierwsza nagroda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zastanawiam, jak to z tym czasem jest, że tak pędzi... Ściskam mocno! m.

      Usuń
  2. Miło czytać jak inni robią zdjęcia i jak do nich doszło. :) Lubię takie wpisy, że nie tylko ja się staram coś fajnego wyczarować na bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy Twoim poście nieźle się ubawiłyśmy ;) zdecydowanie się wyróźnia! serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękna modelka ! Zdjecia znakomite ❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjecia pierwsza klasa ���� Marysia wyszła przesłodko. Trzymam za Was mocno kciuki ❤️

    OdpowiedzUsuń
  6. Przemiła lektura na wieczór, a na zdjęcia jeszcze milej popatrzeć! Śliczny outfit na równie ślicznej modelce <3 zasługujecie zdecydowanie by wygrać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna modelka! Zdjęcia bardzo klimatyczne, miękkie i zmysłowe. Super.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dałyście czadu Dziewczyny, Aza też..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucy, Aza weszła w rolę ;) Szcześęliwa, bo na tak długim i dalekim spacerze to chyba jeszcze nie była

      Usuń

Prześlij komentarz