Książkowe prezenty na koniec roku, czyli co znaleźliśmy pod choinką...


Nasze książkowe niespodzianki :) 

Chłopaki czytają od jakiegoś czasu jak szaleni.
Antek zasmakował w zakamarkowych książkach. Po serii o Lassem i Mai, którą połykał w tempie zaskakującym - do biblioteki szkolnej wydeptał chyba własną ścieżkę na szkolnych korytarzach -podsunęłam mu Tsatsikiego, którego czytanie jakiś czas temu sprawiało nam wszystkim ogromną frajdę (czytałam głównie Frankowi, ale młodsi również słuchali, choć to niepojęte - większości z tych książek nie pamiętają!). Tsatsiki nie zawiódł. Po kolejnym skończonym tomie zastałam Antka przekopującego się przez książki na półkach
- Mamo, czy mamy jeszcze coś Zakamarków?
 No, bosko! Miód na moje serce. Więc kolejne trzy tomy dla młodego czytelnika czekały pod choinką. Był uśmiech i duża  radość i pytanie: dlaczego tylko trzy?

Staś zaczął zmasowaną działalność czytelniczą od lektury, która dostał od kolegi. Ileś tam Piętrowy domek na drzewie, sprawił, że chłopak zaczął sam z nieprzymuszonej woli nie tylko czytać, ale i pożyczać książki, aż furczały w powietrzu. Potem przyszły kolejne serie w stylu Domku, Tomek Łebski itp. Przyznam szczerze, że osobiście nie wpadłabym na to, że którąś z tych książek przynieść do domu, nie sięgnęłabym po nie, ale skoro sprawiły, że dziecko zaczęło poza domaganiem się wieczornego słuchania książek, samo czytać - nie mam nic przeciwko. Fajnie. Przymierzam się do napisania o tych książkach w jednym poście, bo to jakiś fenomen jest ;)  Więc na fali szukania nowych serii, padło na "Hej, Jędrek". No i z górnej czytelniczej półki "Pajątyl", którego sama z ciekawością przeczytam.

Córka od jakiegoś czasu dryfuje w stronę sztuki, mody.  Kilkukilogramowe tomisko "Historia mody. Od krynoliny do mini" to był strzał w dziesiątkę. Jest i kontekst społeczny i historia ubioru na przestrzeni wieków. Plus 700 ilustracji!

Ja to wiadomo... W "moich" książkach czytanie zaczęłam od rozmów z Józefem Wilkoniem :)





Komentarze