Kozienice. Moja mała ojczyzna, il. Paulina Lewandowska


Od ponad dwudziestu lat mieszkam gdzie indziej, ale jestem stamtąd. Lata mijają i choć bardziej mnie tam nie ma, niż jestem — to te Kozienice cały czas siedzą we mnie mocno. Wspomnienia. Dzieciństwo, szkoły, zadziorna młodość, radości i smutki. Wszystko pierwsze. Tygiel emocji wymieszany z obrazami.

Miejsca, których już nie ma albo są nie do poznania — na mojej mapie ciągle takie widoczne i ważne. Fascynujące, jak różna jest pamięć, każdy z nas inaczej odbiera i zapamiętuje miejsca, wydarzenia. Jak przefiltrowane przez nasze uczucia mogą mieć różny kształt, kolor, zapach i ciężar.

Kiedyś. Najpierw tereny do eksplorowania. Rodzinne wyprawy nad Wisłę, jesienne grzybobrania, gałkowe lody vis a vis kościoła, zakupy na targu. Zbieranie kwiatów w parku z babcią, hodowanie turkucia na działce i odkrywanie końca jeziora. Łyżwy nad Hamernią i kirkut. Pies Kacper, moje chomiki i patyczaki. Osiedle Pokoju i zabawy na drzewach w krasnoludki. Setki obrazów, chwil zapisanych, często bez kontekstu, urwanych z pamięci. Ja na progu wszystkiego.

Potem. Szlaki wydeptywane nastoletnimi emocjami. Muzyczne odkrycia. Zaułki i obrzeża. Liceum i wagary w stadninie koni. Liście szurające pod nogami na trasie do Madamki i kasztany garściami zbierane do torby. Włóczenie się po parku albo wieczorne przesiadywanie na pomostach nad jeziorem. DKF w kinie Znicz i poznawanie innego świata  — to tam pierwszy raz obejrzeliśmy „Jezusa z Montrealu”, „Przełamując fale”, czy „Moją lewą stopę”. Kawiarnia Relaks i bar Poziomka. Wszystkie te imprezy z najlepszą paczką pod słońcem i wyjazdy po namiot nad Wisłę. Spacery po cmentarzu i zaglądanie w oczy twarzom na nagrobnych zdjęciach. I marzenie, by się stąd wyrwać, uciec jak najdalej.

Teraz. Wakacje i weekendy. Mama i dom, do którego tak dobrze wracać. Pokazywanie dzieciom mojego miasta i cofanie się w czasie. Nasze jezioro i lasy, rowery i hulajnogi. Kozienice przyciągają mocniej niż kiedykolwiek. Lody w Leniuchu i dwa ulubione ciucholandy. Targ, na którym można kupić wszystko, ogródek jordanowski i kino. Basen o poranku i karmienie kaczek nad jeziorem... Słońce i spokój i „dzień dobry” co kilka kroków. I nadal spacery na cmentarz, teraz już pod konkretne adresy.

Hasło „Kozienice” przywołuje wspomnienie mojego Taty, który, choć urodził się gdzieś pod Krakowem, to ukochał sobie to małe miasteczko na Mazowszu w szczególny sposób. Choć był nie stąd — Kozienice stały się Jego małą, drugą ojczyzną. Tu uczył, działał, pisał, walczył o zmiany i ocalał od zapomnienia — serce oddał temu miastu, sprawiając, że i ja — już po latach — je doceniłam.


Kozienice. Moja mała ojczyzna


Wiadomość, że powstaje książka o Kozienicach, zaskoczyła mnie i ucieszyła. A teraz, kiedy mam już ją w rękach — cieszę się jeszcze bardziej. Dlaczego? Bo jest piękna! Autorom (ilustratorce Paulinie Lewandowskiej i autorom notatek: Sylwii Borek i Krzysztofowi Zającowi) udało się i ciekawie pokazać miasto i opowiedzieć o historii i teraźniejszości. Jest tu wszystko, co najważniejsze, najpiękniejsze i co jest sercem Kozienic. I udało się to zrobić tak, że wow! Z dumą pokazuję tę książkę znajomym. 
Świetne ilustracje — dowcipne, barwne, niektóre wzruszające, tętniące energią i radością. Fajna, lekka kreska. I aż dziwi, że ilustratorka, której tak trafnie udało się oddać klimat miasta nigdy nie była w Kozienicach!

14 rozkładówek. Każda nieco w innym stylu, obrazy wpisane w mapę miasta i obrazy wpisane w rzekę czasu. I jeden wspólny akcent — kozienicki koziołek i młody królewicz Zygmunt, oprowadzający dzieci po wszystkich miejscach i okolicy. Bo Kozienice to miasto królewskie.

Jest tu bardzo elegancko pokazany zespół pałacowy, bez niego ani rusz. Uwielbiamy spacery do pałacyku (co prawda jego główna część nie przypomina tej sprzed wojny, to boczne nawy odnowione są wspaniale). A zaraz potem idziemy do parku, parku, w którym ogrodnikiem był mój pradziadek (posadził tu wiele drzew, w ogródku jordanowskim też). Raz na jakiś czas zaglądamy do Muzeum Regionalnego w Kozienicach  (lubię wystawy przypominające dawne czasy).

Kozienice to zieleń — to drzewa (wszak otacza je puszcza, najprawdziwsza Puszcza Kozienicka) i ta leśna rozkładówka sprawiła mi razem z rozkładówką o dolinie środkowej Wisły ogromną frajdę. Ileż tu zwierząt, ptaków i cudownej roślinności! Dużo ciekawostek nie tylko dla najmłodszych czytelników.

Kozienice to też stadnina koni i główna atrakcja — jezioro, które latem gości turystów nie tylko z Polski. To wszystko tu jest! Historia i teraźniejszość. Kompendium wiedzy dla dzieci, które dzięki tej książce dowiedzą się wielu nowych rzeczy i jeszcze bardziej polubią i docenią to miasto. Prezent dla tych, którzy dawno stąd wyjechali, ale cząstkę tego miasta noszą w sobie.

Legendy, historia i teraźniejszość z prężnie działającym Domem Kultury i Ośrodkiem Sportu i Rekreacji, z Elektrownią Kozienice (wiele osób z nią kojarzy miasto). Wszystko atrakcyjnie podane i zachęcające do zabawy (mali detektywi znajdą tu zadania do zrealizowania: najpierw muszą wyszukiwać koziołka, który kryje się na każdej rozkładówce, a potem przejść przez miejski labirynt).


Mam w rękach tę książkę. Przeglądam, czytam, wracam. I cieszę się ogromnie. I smutno mi, że może być tak, że wiele osób nie będzie mogło jej kupić — tych, którzy wyjechali z miasta i chcieliby ją pokazywać swoim dzieciom, urodzonym już zupełnie gdzie indziej i tych, którzy przyjeżdżają tu turystycznie, w wakacje czy na majówkę —  zamiast kiczowatych pamiątek, mogliby kupić książę o mieście, w którym spędzili wakacje, a może i przeżyli coś niezapomnianego? Książka najprawdopodobniej trafi tylko do najmłodszych mieszkańców miasta, dystrybuowana przez UM.

KSIĄŻKA dla Czytelnika Maków :)

Na FB Maków można zdobyć książkę: wystarczy napisać pod postem pierwsze skojarzenie/wspomnienie, które pojawia się na hasło "Kozienice - zabawa trwa do 31 maja (do godz. 20.55) - zapraszam!


Kozienice. Moja mała ojczyzna,
il. Paulina Lewandowska,
tekst: Sylwia Borek, Krzysztof Zając,
wydawnictwo Kinderkulka 
Towarzystwo Miłośników Ziemi Kozienickiej,
2019.
oprawa twarda, książka kartonowa.
stron 28,
wie 3+,
cena: książka niedostępna w sprzedaży.


Kozienice na Makach:  TU











Komentarze

  1. Coś pięknego :) Takie książki o swoich małych ojczyznach powinny dostawać przedszkolaki. I byłby efekt 2w1. Promowanie wiedzy regionalnej i czytelnictwa !

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się! Ale szkoda, że tylko przedszkolaki, wielu starszych ludzi też by ją chciało mieć :) Poza tym to naprawdę wartościowa inicjatywa, i cieszy, że coraz więcej jest miejsc w Polsce, gdzie wydaje się podobne publikacje dla dzieci, czyli najmłodszych mieszkańców :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie piękne wydanie! Bardzo lubię książki regionalne. Pięknie, że pojawiają się takie perełki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miejsce dzieciństwa imłodości nosi się w sercu zawsze...Książka o KOZIENICACH urocza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzie można tę książkę kupić? Jest przepiękna!

    OdpowiedzUsuń
  6. A czy jest możliwość zakupu tej książki?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz