Paczłorkowcy, Jarosław Murawski, il. Maja Wolna
W książkach szukam emocji. Książki letnie nie pozostawiają po sobie wiele, po przeczytaniu szybko umyka tytuł i ginie gdzieś treść. Dużo mam na koncie książek, których nie pamiętam, ta niepamięć często zaczyna się już w trakcie czytania. A ja lubię, jak coś zostaje.
Paczłorkowcy
Bohaterem opowieści jest chłopak, który wychowuje się w paczłorkowej rodzinie. To trudne, pozszywać ludzi, których tyle samo łączy, co dzieli. Kiedyś wspólne plany i marzenia, potem urazy i żale, animozje i niezrealizowane obietnice. Nowe domy, nowi ludzie. To trudne dla dorosłych. I jeszcze trudniejsze dla dzieci, które muszą znaleźć swoje miejsce w tej układance. Coraz więcej takich dzieci, coraz więcej takich rodzin.
Dorastający chłopiec — nie znamy jego imienia — relacjonuje wydarzenia ze swojego życia, dzieli się obserwacjami, zastanawia nad różnymi kwestiami, stawia pytania. Czasem jest infantylny, czasem nad wiek dojrzały, ale ma to swój urok. Opowiada z humorem, czytając, śmiejemy się, ale często jest to śmiech ze ściśniętym gardłem, bo za dowcipnymi zdaniami kryje się gorycz i smutek.
Opowiada o mamie i zabiegających o jej względy Tomkach, o tacie i jego pierwszej żonie i obecnej partnerce, spodziewającej się dziecka, o przyrodnim rodzeństwie... Ostro ocenia dorosłych, bez taryfy ulgowej. Dużo tu o obietnicach i braku porozumienia.
„Zdumiewające, jak dorośli nie rozumieją dzieci — skoro mówimy o dziwnych rzeczach, to to dopiero jest dziwne, w końcu sami byli przecież dziećmi. A może nie byli?”
Dorastający chłopiec — nie znamy jego imienia — relacjonuje wydarzenia ze swojego życia, dzieli się obserwacjami, zastanawia nad różnymi kwestiami, stawia pytania. Czasem jest infantylny, czasem nad wiek dojrzały, ale ma to swój urok. Opowiada z humorem, czytając, śmiejemy się, ale często jest to śmiech ze ściśniętym gardłem, bo za dowcipnymi zdaniami kryje się gorycz i smutek.
Opowiada o mamie i zabiegających o jej względy Tomkach, o tacie i jego pierwszej żonie i obecnej partnerce, spodziewającej się dziecka, o przyrodnim rodzeństwie... Ostro ocenia dorosłych, bez taryfy ulgowej. Dużo tu o obietnicach i braku porozumienia.
„Zdumiewające, jak dorośli nie rozumieją dzieci — skoro mówimy o dziwnych rzeczach, to to dopiero jest dziwne, w końcu sami byli przecież dziećmi. A może nie byli?”
„Dorośli dość często kłamią, zwłaszcza wtedy, gdy coś obiecują. Wydaje im się na przykład, że gdy powiedzą, że kupią mi coś nie dziś, tylko jutro, to ja nie będę tego jutro pamiętał. A dzieci mają dobra pamięc, bo nie uzbierało im się jeszcze tyle życia, żeby tę pamięć wspomnieniami zapchać”.
Cięte obserwacje zarezerwowane są nie tylko dla bliskich, padają uwagi o kraju, Bogu, relacjach z rówieśnikami. Bardzo podobają mi się spostrzeżenia określające przyjaźń („Przyjaciel tym się różni od kumpla, że pożycza rower, nawet jeśli sam ma wielką ochotę pojeździć”) i delikatność chłopca w wyrażaniu uczuć do Inki, swojej pierwszej miłości.
Błyskotliwe teksty, wartka opowieść, uważny i wrażliwy obserwator — czyta się wyśmienicie. Bo to książka o naszej kondycji, nie tylko rodziny paczłorkowej, ale w ogóle rodziny i ludzi. O naszym braku uważności na drugą osobę i niezrozumieniu i niedocenianiu dzieci, które widzą i rozumieją więcej, niż dorosłym się wydaje. To ważna książka, dostrzegająca złożoność współczesnej rodziny. Książka zdecydowanie nie tylko dla dzieci, koniecznie powinni sięgnąć po nią dorośli.
Brawo za odwagę i brak lukru. W polskiej literaturze brakuje mi pazura, umiejętności pisania na każdy temat bez poczucia, że o czymś nie można, że to za trudne, że to nie dla dzieci. Efektem tego są dobre, ale grzeczne książki, którym czegoś zabrakło. Dlatego tak lubię literaturę skandynawską, bo co jak co, ale Skandynawowie potrafią pisać o dziecięcym widzeniu świata i emocjach jak mało kto. „Paczłorkowcy” pozytywnie mnie zaskoczyli.
Błyskotliwe teksty, wartka opowieść, uważny i wrażliwy obserwator — czyta się wyśmienicie. Bo to książka o naszej kondycji, nie tylko rodziny paczłorkowej, ale w ogóle rodziny i ludzi. O naszym braku uważności na drugą osobę i niezrozumieniu i niedocenianiu dzieci, które widzą i rozumieją więcej, niż dorosłym się wydaje. To ważna książka, dostrzegająca złożoność współczesnej rodziny. Książka zdecydowanie nie tylko dla dzieci, koniecznie powinni sięgnąć po nią dorośli.
Brawo za odwagę i brak lukru. W polskiej literaturze brakuje mi pazura, umiejętności pisania na każdy temat bez poczucia, że o czymś nie można, że to za trudne, że to nie dla dzieci. Efektem tego są dobre, ale grzeczne książki, którym czegoś zabrakło. Dlatego tak lubię literaturę skandynawską, bo co jak co, ale Skandynawowie potrafią pisać o dziecięcym widzeniu świata i emocjach jak mało kto. „Paczłorkowcy” pozytywnie mnie zaskoczyli.
Mówiąc o tej książce absolutnie nie można przemilczeć ilustracji. To bardziej symbole-znaki-piktogramy niż klasyczne obrazy. Idealnie wkomponowane w tekst i go dopełniające. Żywe barwy aż biją po oczach, co z częścią kolorowych kartek i wyimkami tekstu wygląda bardzo interesująco.
Komentarze
Prześlij komentarz