Imieniny Jana w Ogrodzie Krasińskich (1 lipca 2017)


Tak w ogóle to miało nas tam nie być. Miałam resetować głowę czyszcząc i sprzątając, piorąc i wywieszając... Ot, takie sobotnie czynności po przepracowanym tygodniu. Ale kiedy późnym wieczorem, ostatniego dnia czerwca, cierpiąc na chwilową bezsenność, zasiadłam do komputera, pierwsze co wpadło mi w oczy to ta impreza. A raczej jej zapowiedź, skojarzyłam daty - jutro? jutro - i kliknęłam w program.


Hanna Krall




Wysłałam smsa do przyjaciółki, bo są tacy pisarze, których słowa zapadają głęboko w serce  i głowę, tak bardzo, że spotkanie z nimi może być Wydarzeniem, o którym się myśli, którego się pragnie. Więc Hanna Krall. Choć byłam jedynie obserwatorem - jestem poruszona. I wzruszona. Tym, co usłyszała autorka, tym co poczuła moja M. Niesamowicie jest móc uczestniczyć w TAKIM spotkaniu, być blisko. Będę pamiętać o tych chwilach, o pięknym uśmiechu Hanny Krall, wiązance kwiatów i radości M.

Książki, książki, książki



Nieśpieszne zaglądanie na stoiska. Dotykanie książek, oglądanie, odchodzenie i wracanie. Tu rozmowa, tam spotkanie. Tu znana twarz, tam autograf. Uśmiech. Wyszliśmy z kilkoma książkami, wiele wciągnęłam na listę do kupienia, z kilku tytułów po przyjrzeniu się zrezygnowałam. Chłopaki najwięcej czasu spędzili przy stoisku wydawnictwa Wytwórnia - książki z foliami, filtrami ich oczarowały. Wybrali po jednej i czytali/oglądali na trawie, w autobusie, w domu.... Ja znalazłam swojego "Otta" Ungerera - to książka, która od dawna była na mojej liście pt. muszę je mieć!


Plac zabaw i park



Klimat imprezy - piknikowy, atmosferę robi miejsce i ludzie, dla których literatura jest ważna, a książka to nie przeżytek. Tu nie biega się nerwowo, a przechadza, siedzi na trawie (co zapobiegliwsi przynieśli koce i pełne kosze piknikowe). Powodzeniem wśród dzieci cieszył się plac zabaw. Niby mało zabawek, a  nawet moi - nie najmłodsi patrząc na średnią wieku - spędzili tam całkiem sporo czasu.

Sceny i zaplanowane wydarzenia



Dużo się działo na scenach, spotkania, wywiady, rozmowy. Nie próbowałam nawet przysiadać, bo chłopaki mieli swoje ścieżki, którymi musiałam podążać, żeby ich nie zgubić.


Vivat gastonomia!


Kawy, lemoniady, burgery, ciasta... Raj dla dzieci, smutek dla portfela ;)



Bardzo pozytywnie nastawieni do życia opuszczaliśmy po kilku godzinach Ogród Krasińskich. Żałuję, że tyle Imienin  Jana przegapiłam - kameralność imprezy, brak tłumów są ogromną zaletą. Po tym pierwszym razie - wciągam tę imprezę do swojego kalendarza na listę wydarzeń, w których warto uczestniczyć.



W obiektywie Stasia :)



Komentarze