Wasze wspomnienia cz. 1

Antoś i gwiazdka ;)
Magda Kosmowska

Rok 2013

Wielkie przedświąteczne sprzątanie zaczęłam od kuchni. Zakasałam rękawy i jako cel główny obrałam wielki kosz z owocami, który stoi na blacie. Tydzień temu kupiłam mandarynki, dziś 9 z nich trafiło do kosza na śmieci. Słodko-kwaśny zapach cytrusów przypomniał mi o świętach Bożego Narodzenia z mojego dzieciństwa, kiedy to smak pomarańczy czy banana trzeba było zapamiętać na cały rok. Nie, nie jestem „dzieckiem komuny”, miałam to szczęście, że urodziłam się nieco później i niewiele z tych czasów pamiętam. Pamiętam jednak, że pomarańcze i mandarynki były rarytasami i traktowało się je wyjątkowo…
Przez te mandarynki wzięło mnie na wspominki :)

Rok 1990
Czekamy. Czekamy na gości. Ja w lakierkach, spódniczce w kratkę, którą mama mi uszyła, białej bluzeczce z kołnierzykiem. Mój brat, nieco zbuntowany, założył flanelową koszulę i dżinsy z Pewexu (!). Choinka ubrana, kolędy nastawione, stół ugina się pod ciężarem świątecznych pyszności. Mama w kuchni, tata zakłada garnitur. Czekamy.
Dzwonek do drzwi. Wreszcie!
„Madziu!!! Otwórz, goście idą”.
Podekscytowana ścigam się z bratem, kto pierwszy chwyci za klamkę. Jak zwykle przegrywam, ale to nic…Dwie główki wyglądają przez lekko uchylone drzwi. Nie ma nikogo.
„Może to Mikołaj?” – przeszło mi przez myśl. Spojrzeliśmy na siebie i otworzyliśmy szerzej drzwi. NIKOGO NIE MA! Ale cóż to! Na wycieraczce stała wielka skrzynka, a w niej MANDARYNKI!
„Mamo, tato ! Mikołaj przyniósł nam mandarynki!” – skakaliśmy ze szczęścia!
To były NASZE  ŚWIĘTA z mandarynkami w tle. I już nic więcej nie miało znaczenia …
Po tym zdarzeniu jeszcze długo wierzyłam w Świętego Mikołaja - miałam wtedy 7 lat.
Pozdrawiam wszystkie dzieci komuny i „nie-komuny”:)

Ps. Dziękuję dziadku!
***

Monika Zalewska-Biełło

Zawsze lubiłam święta, ale od kiedy jestem mamą, po prostu je uwielbiam. Bardzo mnie cieszy... wszystko! Choinka, zapachy, bliskość, atmosfera magii i takiej jakiejś niespieszności. Najbardziej jednak pozytywnie nakręca mnie radość i euforia dzieci.
Ale miało być wspomnienie. Tylko hm... Prawda jest taka, że najpiękniejszym wspomnieniem, od kiedy urodziły się moje dzieciaki, jest każda Wigilia, każdy pierwszy i każdy drugi dzień świąt. Kolekcjonuję te cudowne myśli, smakuję...

Jedną jednak Wigilię zapamiętam najbardziej... Był rok 2006. Przygotowania do wigilijnej wieczerzy - pierwszej organizowanej w naszym domu - szły pełną parą. Sałatki, ciasta, mięsa... Poszłam na całość! Tak bardzo zaangażowałam się w te ambitne przygotowania, że nie zauważyłam, że... rodzę! Byłam w ciąży - termin wyznaczono mi na sylwestra. Wydawało mi się, że mam czas...O jak się myliłam!

Zdążyłam ułożyć do snu Oliwię. Kiedy tylko odpłynęła w objęciach Morfeusza, odeszły mi wody. Zaczęłam rodzić! Zawsze byłam metodyczna i zorganizowana, ale teraz - no przeszłam samą siebie:)

Akcja porodowa to był ekspres. I tak oto w Wigilię, o 1.10, na świat przyszedł Filip. Rozpłynęłam się w zachwycie...Święta spędziliśmy na szpitalnej sali - i to też miało swój urok. Było i śpiewanie kolęd, i bliskość rodziny, nawet jedzenie karpia i dzielenie się opłatkiem było. I był nasz najpiękniejszy prezent pod choinką - nasz charakterny, piękny synek.

***

Paulina Gągol

Mała dziewczynka co jakiś czas ukradkiem zerka na choinkę, ozdobioną różnego rodzaju cukierkami, bombkami, światełkami i łańcuchami. Jej mama siedzi obok na kanapie, oglądając razem z nią ulubiony świąteczny film. Przygody małego Kevina, pozostawionego samemu sobie w domu, to już niemal tradycja. Dziewczynka przenosi wzrok na czerwoną kartkę papieru, spoczywającą na stole. Zazwyczaj to dzieci piszą listy do Świętego Mikołaja, prawda? Ta dziewczynka miała szczęście, bo to on sam napisał do niej! Obiecał przynieść jej wymarzony prezent, ale ostrzegał, że może się z nim spóźnić. Wigilia już minęła, dlatego mała zaczyna się niepokoić.
- Kiedy wróci tata? - pyta smutno mamę.
Kobieta spogląda na nią, zdziwiona smutnym tonem i już ma odpowiedzieć, kiedy słychać dzwonek do drzwi.
- Otworzę! - oferuje dziewczynka i zrywa się z kanapy. Przebiega przez krótki korytarz do drzwi frontowych i spogląda przez judasza. Tak, to rzeczywiście jej tata, ale co to za pudełko, które trzyma w ręku? Mała uśmiecha się i otwiera drzwi. Miała zamiar spytać, co jest w środku, ale zapiera jej dech w piersiach, kiedy sama się domyśla i spogląda przez prostokątną dziurkę w szarym pudełku. Ma ochotę skakać, piszczeć ze szczęścia i klaskać w dłonie jednocześnie.
Mały czarny piesek popiskuje cichutko w pudełku, a oczy dziewczynki po prostu świecą z radości. Chciałaby coś powiedzieć, ale naprawdę nie może wydobyć z siebie głosu. Jeszcze trochę, a rozbolą ją policzki od tak szerokiego uśmiechu.
- Spotkałem Mikołaja w pociągu - wzrusza ramionami jej tata.
Dziewczynka przytula go szybko i zabiera pudełko do salonu, gdzie czeka na nią uśmiechnięta mama. Reszta wieczoru mija na karmieniu zwierzaczka, rozmyślań nad odpowiednim imieniem dla niego i obserwowaniu jak ta mała kuleczka atakuje zabawkowego łosia większego od niej samej. Marzenia  jednak czasem się spełniają, szczególnie w Boże Narodzenie.

Piesek i jego zabawka są ze mną do dziś ;)

Komentarze