Na dwóch kółkach


To pierwsze wakacje, kiedy wszyscy jeździmy na dwóch kółkach. Rowerki biegowe, które służyły chłopcom przez kilka lat, kurzą się w garażu, a plastikowe kółka, które dokupiliśmy z rozpędu, z pierwszymi" normalnymi" rowerami, szybko zostały odkręcone.

Staś poczuł rower z miejsca, Antoś troszkę zniechęcił się pierwszymi nieudanymi próbami jazdy na dwóch kółkach, troszkę obrażał się na te pedały, które sobie, a kierownica sobie i w ogóle, jak to zrobić, żeby razem... Jednak wystarczyło jedno, dwa krótkie wyjścia, na nieużywany parking - Staś kręcił już ósemki, a Antek - pilnujący bym trzymała siodełko - odjechał mi spod rąk i poszło... Brawa i zachwyty! Uśmiech i poczucie, że się da! Więc może jeszcze...

Jeszcze trudno samodzielnie ruszyć, mama musiała trzymać rower i ten jeden raz rozpędzić - ale już rzuciliśmy się na głęboką wodę - wyjazd na działkę, przez miejski lasek. Co jakiś czas postój i pomaganie w starcie i nagle nie wiadomo kiedy:  "Mamo, ja już umiem, ja sam! Zobacz!" To było pięć dni temu. Od tamtej pory codziennie wyruszamy na przejażdżki  - wczoraj zrobiliśmy objazd mojego rodzinnego miasta - na dwóch kółkach! Przy dużych ulicach było męcząco i dla mnie wewnętrznie nerwowo, bo taki ruch, tyle samochodów, ale udało się!



Jest cudownie! Kaski, plecaczki, mały prowiant. I wiatr we włosach. Czasem też moje nerwy, bo Franek i Staś zachowują się jak królowie drogi, Antek trzyma się mnie. I wszyscy od rana pytają: "mama, kiedy pójdziemy na rower?". Wszyscy chętni, maruderów brak. Te wakacje upływają nam więc "w siodle" 


Każde lubi nasze jazdy na swój sposób. Franek lubi mieć cel - jechać na działkę, lody, grzyby; Staś traktuje rower sportowo - wyszaleć się, pościgać, potrzymać kierownicę jedną ręką "Patrzcie, patrzcie co umiem!". Natomiast Antoś - Antoś pokochał rower i podróże totalnie. Totalnie! Nie ściga się, nie popisuje, stosuje się do zasad, kiedy trzeba zejdzie i poprowadzi, kiedy nie - spokojnie jedzie, kontemplując widoki. Kiedy się wywali, powolutku wstaje, podnosi sprzęt, otrzepuje kolana i dalej. Nie słucha docinków, które serwują mu bracia, kiedy muszą na niego czekać. Chłonie całym sobą to, co z prawej i lewej. I się cieszy, cieszy niemożliwie!

Wczoraj po wyprawie do lasu, chłopaki stwierdzili, że chcą już do domu. Antek nie, on jeszcze chce do drugiego lasu, zobaczyć tory. Zmęczonych odstawiliśmy do babci i pojechaliśmy dalej sami. I wiecie co? Przyjechał pociąg!

Komentarze