Onkolodzy. Walka na śmierć i życie, Joanna Kryńska, Tomasz Marzec


Czas oczekiwania na święta. Udekorowane ulice i witryny sklepowe. Przygotowywanie prezentów, pieczenie ciast, ubieranie choinki. Czas, kiedy piękny jest nawet mróz, szczypiący w policzki.
Ale tamtego adwentu nie czekaliśmy radośnie na przyjście Jezusa, nie było przygotowań do świąt. Czekaliśmy na diagnozę. Ten grudzień położył się cieniem na wszystkich kolejnych i zmienił historię. Naszą historię.


Zaczęło się od telefonu mamy, po USG Taty. Kamyk został ruszony. A za nim poszła lawina.

Nim przyszła Wigilia - Tata miał za sobą pobyt w warszawskim szpitalu, skąd po dwóch dniach trafił do Centrum Onkologii. Badania, wiele badań i nadzieja, że to minie, skończy się i wszystko wróci na swoje tory. I tylko proszalne myśli, żeby stało się to szybciej. Bo przecież musi coś dać się zrobić, musi być jakiś lek, jakaś terapia, coś musi pomóc.

Pamiętam rozmowę z profesorem.
 - Ale co można teraz zrobić? - słuchałam go, ale zupełnie nie słyszałam, uparcie zadając jedno pytanie: I odpowiedź profesora:
- Nic.
- Ale na pewno coś jeszcze można! Co można...?

Pierwszy dzień w CO. Rejestracja, Ruch Pacjentów i już góra, ósme piętro. Po obskurnym oddziale, z ośmioma łózkami na sali, ciemnym linoleum na podłodze i ścianach, nie pamiętających już ostatniego malowania, CO wydawało się luksusowe. Myślałam: los nam sprzyja, bo tak szybko, niezwykle szybko, udało się umieścić Tatę w tym miejscu - więc będzie dobrze. Że to jest znak. Że opatrzność czuwa,

Pamiętam te wędrówki po Centrum. Tocząc przed sobą ogromny brzuch (byłam w 8 miesiącu ciąży) chodziłam jak somnambulik. Pochylone głowy, cisza. Wspólnota z bliskimi chorych, mijanymi na korytarzach i w windzie. Te uśmiechy, wciągane na twarz przed wejściem na salę, opadające w windzie. Uczucie paniki, kiedy ziemia usuwa się spod stóp i nie ma się czego chwycić. Zmienia się percepcja, wszystko się zmienia. Bezradność. I te zaczerwienione oczy, patrzące na lekarzy, jakby byli panami życia i śmierci, i od ich rozdania zależało wszystko...

Przez tych kilka miesięcy spotkaliśmy bardzo różnych różnych lekarzy - z niektórymi nie chciałabym mieć więcej do czynienia. Byli też tacy, na myśl o których czuję wzruszenie,  za ich słowa, zachowanie - jako ludzi i specjalistów - jestem  im ogromnie wdzięczna.



Myślę, że to tym drugim poświęcona jest książka "Onkolodzy. Walka na śmierć i życie" - sądząc po ich wypowiedziach, zaangażowaniu w pracę, trosce, jaką otaczają chorych - należą do tych specjalistów, do których zawsze są długie kolejki. Rozmówcami dziennikarzy, Joanny Kryńskiej i Tomasza Marca, nie są lekarze znani z mediów, tylko ci z pierwszej linii frontu. Codziennie stykający się z chorymi i ich bliskimi  w przychodniach i szpitalach. Podejmujący decyzje o leczeniu - stojący przy stole operacyjnym, prowadzący chemioterapię, radioterapię, informujący i dodający sił, nadziei. Lekarzy widzący strach, ból, walkę o każdy dzień. Lekarze, targujący się z Bogiem, stawiający pod znakiem zapytania dalszą karierę, uzależniając ją od wyleczenia konkretnego przypadku "Jak się nie uda, odchodzę".

To ludzie. Nie bogowie. Przeważnie z pasją - bo głównie tacy zostają na onkologii. Walczący z systemem, brakiem pieniędzy, z absurdalnymi przepisami i biurokratycznymi przeszkodami. Z rozmów wyłania się smutny obraz: polska szpitalna rzeczywistość nadal daleka jest od standardów zachodnich - jednak dzięki ludziom, ich zaangażowaniu czasem udaje się dokonywać cudów.

To książka o woli życia, walce o życie, ale i o umieraniu. Pogodzeniu się z tym, co nieuniknione. Wiele historii opowiadanych przez lekarzy, porusza. Nie, tak naprawdę poruszają wszystkie. Kiedy odchodzi dziecko, kiedy umiera matka, żona, mąż... Zmusza do myślenia, do zweryfikowania swoich postaw. Co jest najważniejsze i  jacy jesteśmy w obliczu śmierci? To książka o triumfie medycyny, bo często się udaje wyleczyć chorego czy znacznie przedłużyć jego życie,  i jej porażkach.
"To nie jest zwykła choroba, a oni nie są zwykłymi lekarzami" - piszą we wstępie autorzy książki. Jest ich ok. 500 w Polsce, tylko 500, a chorych ciągle przybywa.

Rozmówcy - onkolodzy z pierwszej linii frontu, którzy opowiadają o swojej pracy i swoich pacjentach, sukcesach i zwątpieniach, o tym, jak sobie radzą ze stresem - to dr Jerzy Giermek (CO w Warszawie), dr Olga Rutynowska z Centrum Zdrowia Dziecka, dr Krystyna Ostrowska i dr Bogumiła Czartoryska-Arłukowicz z Białostockiego Centrum Onkologii, dr Łukasz Talarek z CO w Warszawie, dr Dariusz Godlewski z Ośrodka Profilaktyki i Epidemiologii Nowotworów w Poznaniu, dr Tomasz Koziński z IMiD, Ewa Cikowska-Woźniak z Międzynarodowego Centrum Onkologii w Poznaniu i dr Iwona Głogowska, były pracownik CO w Warszawie.


Podobne wpisy:
"Chustka" ,Joanna Sałyga
Magda, miłość i rak, Alina Mrowińska


Onkolodzy. Walka na śmierć i życie,
Joanna Kryńska, Tomasz Marzec,
wyd. The Facto,
2016.

Komentarze

  1. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeważnie czytamy relacje pacjentów, warto zobaczyć, jak wygląda to od drugiej strony, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz