Nocna wyprawa, Bohdan Butenko



Tajemnicza Nocna wyprawa przyciąga wzrok, bo wyróżnia się szatą graficzną – cała jest czarna, nie tylko na zewnątrz, czarna jest każda kolejna strona. To budzi zainteresowanie i ciekawość. Na czarnym tle - starszym czytelnikom świetnie znane, bo charakterystyczne dla Bohdana Butenki, jednego z lepszych polskich ilustratorów - rysunki.



Nie tylko rysunki są interesujące, także historyjka chłopca, który nie może zasnąć i nagle w nocy do jego uszu dociera czyjaś rozmowa... Z ciekawością, ale i strachem przegląda dosłownie każdy kąt w mieszkaniu w poszukiwaniu rozmówców, ale w domu, poza nim i babcią, nie ma nikogo. Tajemnicze głosy, piskliwy i gruby, należą do... stołu i krzesła.

Po zdziwionych achach i ochach i wymianie uprzejmości, wspólnie dochodzą do wniosku, że się nudzą i chcieliby się w coś zabawić! Stół wpada na pomysł, że mogliby odwiedzić swoją rodzinę.... czyli wrócić do korzeni. Pod drzwi cichutko podjechała niebieska lokomotywa, która okazała się być lokomotywą zmyłkową, a za nią ustawiła się ta właściwa, która miała zawieźć ich do celu... czyli lasu, wejścia do którego strzegł siedzący za biurkiem mały człowieczek w niesłychanie wysokim kapeluszu.

W opowieści pojawia się też potężny mężczyzna z wąsami – Najgłówniejszy Strażnik Lasu, Pan Kot i Sowy, z oczami okrągłymi jak talerze.... Chłopiec po tajemniczej wyprawie i dziwnych nocnych przeżyciach budzi się w swoim łóżku....

"Stół i Krzesło znów były na swoich miejscach (korniki chyba też). Chciałem spytać, czy zdążyły odwiedzić krewnych, ale po chwili namysłu dałem spokój. W końcu sa na świecie takie sprawy, o które lepiej nie pytać".

Opowieść ta szczególnie przypadła do gustu Frankowi, który lubi abstrakcyjne historie, pełne dziwnych zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń. Jak często bywa z jego ulubionymi książeczkami – czytaliśmy ją w kółko przez wiele wieczorów i z dużą ciekawością - w kółko oglądaliśmy ilustracje.



Nocna wyprawa,
Bohdan Butenko
(tekst i opracowanie graficzne),
Wydawnictwo Świat Książki,
Warszawa 2006.

Komentarze