Uparty kotek, I. Biełyszew
Uparty kotek trafił do nas dawno temu... dokładnie przed siedmioma laty. Trzyletnia Marysia miała zapalenie płuc, byłyśmy w szpitalu. I któregoś dnia ciocia Mika przyniosła jej książeczkę o małym sympatycznym kotku, którą zobaczyła w jakimś antykwariacie. W wolnych chwilach, między inhalacjami, obchodami lekarskimi i szaleństwami mojej trzylatki w szpitalnej świetlicy (!) wyciszałyśmy się obydwie; ja czytając, Marysia słuchając opowieści o kotku, który zgubił drogę do swojego domu.
Historia zaczyna się tak:
Miała dziewczynka małego szarego kotka. Był to bardzo uparty kotek: wszystko chciał robić po swojemu.
Mimo napomnień swojej opiekunki oddalił się od domku, i zgubił drogę. Błąkał się więc biedaczyna po lesie, popłakując i szukając swojej pani. Zwierzęta spotykając małego, smutnego kotka starają się mu pomóc i odnaleźć "mamusię".
- A czy potrafisz skakać? - pyta zajączek.
- O, skakać umiem bardzo dobrze - odpowiada kotek.
- Cóż ja z tobą zrobię? Zajączkiem nie jesteś ani wiewiórką, ani jeżykiem! Kim ty wreszcie jesteś?...
- J-ja nie wiem - zanosi się od płaczu kotek - J-ja jestem m-malutki!
Wreszcie wrona domyśla się, kim jest ten mały, puchaty zwierzaczek i prowadzi go za las, do domu... To miła opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, o postrzeganiu innych przez pryzmat siebie i własnych przekonań/zachowań/wyglądu i wreszcie czytelny przekaz dla maluchów, że aby nie zgubić się w tym wielkim świecie należy słuchać się mamy.
I jeszcze na koniec: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, o czym mogłyśmy przekonać się przez ileś tam wieczorów zasypiając razem na szpitalnym łóżku :)
Uparty kotek,
I. Biełyszew,
ilustrowała Zofia Fijałkowska,
Nasza Księgarnia,
Książki mają niezwykłą moc, o czym pisałam niedawno przy okazji lektury "Stowarzyszenia Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek". :-) Historia o pobycie w szpitalu bardzo mnie wzruszyła. Oby jak najmniej takich sytuacji. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńOj tak..książki mają swoją magiczną moc i pomiędzy kartkami zostawiamy w nich jakieś emocje. Mam podobnie z muzyką - każdy utwór ma jakiś sentymentalne znaczenie. Jednego słuchałam w pociągu, innego idąc na egzamin, kolejny wiązał się z jakimś stresem albo radościami...
OdpowiedzUsuń